- Wszystkim się zajmę. Miłej podroży. - pożegnałam ciocie.
Wróciłam z powrotem do salonu. I co ja mam teraz robić... Chyba obejrzę coś w TV...
No tak... tu też jak zwykle nic ciekawego.... Zostawiłam na jakiś teleturniej.
Całkiem niespodziewanie po jakiś 15-minutach usłyszałam dzwonek do drzwi...
Niechętnie podniosłam się z kanapy. Podeszłam do drzwi i wejrzałam przez judasza.
Nie, nie, nie.. Ktoś sobie żartuje? Dlaczego przed drzwiami domu mojej cioci stoi Marco Reus?
Vanessa, spokojnie...
Otworzyłam drwi.
- Dzień dobry. Jest pani Angelica? - spytał od razy gdy otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry. Nie, nie ma, Wyjechała. - uśmiechnęłam się.
- A ty jesteś?
- Vanessa Angelo. Jej siostrzenica.
- Miło poznać Przyniosłem ciasto, bo sam go chyba nie zjem. Ale skoro pani Angie nie ma to może ty się poczęstujesz?
-Chętnie. Wejdź. - zaprosiłam go do środka.
Wzięłam od piłkarza blachę z plackiem i udałam się do kuchni... Nalałam soku do szklanek i już za chwilę pojawiłam się z powrotem w salonie.
- Na długo tu przyjechałaś? - spytała gdy usiadłam na kanapie.
- Ponad miesiąc... Angie wyjechała na wakacje.
- Trochę dziwne, że pani Angelica nic nie wspominała o żadnej rodzinie nigdy. Nawet o takiej ślicznej siostrzenicy. - uśmiechnął się.
Zdziwiło mnie trochę to co powiedział.
- Czym się zajmujesz? - zaczął mnie wypytywać o wszystko. O moje dzieciństwo, o to co lubię.... po prostu po wszystko.
Rozmawiało nam się bardzo dobrze. Znaleźliśmy wiele wspólnych tematów. O godzinie 20 otrzymał jakiś telefon i musiał już iść.
"2 tygodnie później"
Z Marco spotykamy się codziennie. Dogadujemy się bardzo dobrze. Zdążyłam nawet poznać kilku jego znajomych.
- Dziękuję. Do widzenia. - wzięłam zakupy z lady i wyszłam ze sklepu. Szłam powoli. Wcale nie śpieszyło mi się żeby być z powrotem w domu.
Większość drogi minęła spokojnie.
Byłam już prawie pod domem, gdy poczułam jak ktoś wyrywa mi siatkę z reki i popycha mnie na chodnik. Odwróciłam się i chciałam wstać. Nie zdążyłam... Poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i podnosi. Napastnik chciał zanieść mnie do swojego samochodu. Zaczęłam krzyczeć. Miałam nadzieje, że ktoś może jest własnie na ogródku i usłyszy mnie.
- Zostaw ją. - usłyszałam znajomy mi głos.
- A bo co mi zrobisz? - zaśmiał się bandyta, puścił mnie i podszedł miejsce gdzie stał Marco z jakimś facetem.
Mężczyzna okazał się policjantem. Raz dwa. Marco i On rozprawili się z napastnikiem.
- Nic ci nie jest? - spytał Reus.
- Nie.
- Chodź. Zaprowadzę cie do domu.
- Dziękuję. - powiedziałam gdy siedzieliśmy na kanapie. - Tylko skąd był tu tan policjant?
- To znajomy. Musiał oddać mi pewną rzecz i wpadł na chwile. I nie ma za co dziękować. - uśmiechnął się i mnie przytulił. - Nie wiem co bym zrobił jakby Ci się coś stało.
Siedzieliśmy długo w ciszy.
- Marco? - spytałam nagle.
- Tak?
- Co miało znaczyć " Nie wiem co bym zrobił jakby Ci się coś stało" ?
- Vanessa - odwrócił mnie w swoją stronę. - Ja.. ja po prostu... no...
- Powiedz
- Kocham Cię.
Byłam lekko zdziwiona tym co powiedział. Jednak... ja też coś do niego czułam.
- Marco...
- Wiem, teraz pomyślisz sobie o mnie wszystkie najgorsze rzeczy...
- Marco...
- .... I nie będziesz chciała mnie już znać. Ale ja na prawdę .... - zamknęłam mu usta pocałunkiem - Kocham Cię. - powiedział gdy skończyłam .
- Po pierwsze: nie pomyśle o tobie żadnych złych rzeczy. Po drugie: nigdy nie powiem, że nie chce cię znać. Po trzecie: też Cię Kocham.
Tym razem to on zaczął mnie całować.
_________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________