piątek, 4 lipca 2014

31. Sergi Roberto


Sergi

Po co ja dałem się na to wszystko namówić. Jakby mój serdeczny przyjaciel nie miał własnego samochodu. Czy ja jestem jego szoferem?
- Dzięki, że się zgodziłeś. - odezwał się Marc.
- Pamiętaj, nie ma nic za darmo. - odpowiedziałem tylko.
- Oczywiście. - zaśmiał się.

Dojechaliśmy wreszcie na lotnisko. Marc wyleciał jak poparzony z auta.
Ale mu się spieszy do tej jego miłości.
Żeby nie "kisić się" w samochodzie postanowiłem pospacerować przed terminalem.
Nałożyłem kaptur na głowę, którą natychmiast spuściłem. To się nie mogła dobrze skończyć.
Kręciłem się w kółko około 10 minut.  Przez moją nieuwagę wpadłem na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam bardzo. - powiedziałem pomagając zbierać jej rzeczy z ziemi.
- Nic się nie stało. - odpowiedziała szybko.
Podniosłem wzrok.
Ona była wręcz idealna. Nie potrafiłem oderwać od niej oczu.
- To chyba twoje. - powiedziałem lekko drżącym głosem i oddałem jej podniesione rzeczy.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się, schowała wszystko i odeszła, a ja nadal stałem jak osłu

- Stary co jest? - nawet nie wiem kiedy Marc znalazł się obok mnie.
- Wszystko w porządku. - ocknąłem się - Cześć Carmen. - przywitałem się z dziewczyną przyjaciela.
- Hej. - uśmiechnęła się.
- To co, możemy już jechać? - spytałem.
- Jasne.
Po pierwszym kroku poczułem, że na coś nadepnąłem. Podniosłem z ziemi jakiś notes. Od razu pomyślałem, że może on należeć do dziewczyny, na którą wpadłem.


Dopiero, gdy dotarłem do domu postanowiłem przejrzeć "znalezisko".
Na szczęście na pierwszej stronie wpisane były dane właścicielki.
Elena Castillo.
Nie byłem pewien, czy to ta osoba, którą dzisiaj spotkałem. Ale warto mieć nadzieję.
Zadzwoniłem pod numer, który znalazałem w notesie, a właśnicie w kalendarzu.
- Elena Castillo, słucham? - Tak! To ten głos!
- Dzień dobry, z tej strony Sergi Roberto. Wpadliśmy dzisiaj na siebie.
- Tak, pamiętam.
- Znalazłem twój kalendarz.
- Nawet nie zauwarzyłam że go nie mam. - zaśmiała się.
- Kiedy moglibyśmy się spotkać, żebym mógł ci go oddać? - spytałem.
Umówiliśmy się na jutro w Park Ciutadella.
Tak!


Elena

Od naszego pierwszego spotkanie minęły dwa miesiące. 
Sergi pomógł mi zapomnieć o problemach i zaadaptować się w Barcelonie. Przez ten, jak dla mnie krótki czas staliśmy się na prawdę bliskimi przyjaciółmi. 

Za 15 minut będziesz miała gościa :)

Otrzymałam wiadomość od Sergiego. 
Pomyślałam, że to pewnie on znowu do mnie wpadnie. Zdziwiłam się gdy przed drzwiami zobaczyłam nieznaną dziewczynę. 
- Tak? - otworzyłam drzwi od mojego mieszkania.
- Hej, jestem Carmen. A ty Elena? Przysłał mnie tu Sergi. - mówiła uśmiechnięta - Wpuścisz mnie?
- Zapraszam. - dziewczyna weszła do środka.
- No więc. Mam Cię przygotować na dzisiejszy wieczór. 
- Co? - nie miałam pojęcia o co jej chodzi. 
- Niespodzianka.

Już 10 minut po "ogarnięciu" mnie przez Carmen przed drzwiami mojego mieszkania stanął Sergi. 
- Cześć. - uśmiechnął się szeroko.
- Hej. Powiesz mi po co to wszystko? - spytałam.
- Idziemy na spacer. 
- Ale muszę tak w sukience? 
- Nie czepiaj się. Pięknie wyglądasz. 
Jako, że mieszkałam całkiem blisko Barri Gòtic spodziewałam się, że właśnie po tych alejkach będziemy spacerować. 
Chodziliśmy wązkimi uliczkami rozmawiając na wiele tematów. Śmaliśmy się, żartowaliśmy.
Czuliśmy się w swoim towarzystwie na prawdę swobodnie.
W końcu dotarliśmy do kawiarni Els Quatre Gats. 

- Pięknie tutaj, prawda? - zaczęłam, gdy Sergi zamilkł i jakby pogrążył się gdzieś we własnych myślach.
- Tak. Wspaniale. - odpowiedział krótko.
- Coś nie tak ? - spytałam. 
- Wszystko w porządku. - uśmiechnął się delikatnie - Ja, muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham. 
Chłopak zbliżył swoje krzesło jak najbliżej mojego. 
- Od pierwszego spotkania byłem tobą oczarowany. - chwycił moją dłoń - Zawładnęłam moimi myślami, nad niczym nie mogłem się skupić. Myślałem tylko o tobie. Potem zaczęliśmy spędzać ze sobą wiele czasu i stałaś się dla mnie kimś jeszcze ważniejszym. Ja... po prostu zakochałem się w tobie. I nie chce walczyć z tym uczuciem. - powiedział - Chciałbym, żebyś czuła to samo. - dodał ciszej. 
- Sergi, posłuchaj. - zaczęłam - Ty też jesteś dla mnie ważny. Nie myślałam, że tak szybko spotkam kogoś... kogo będę mogła pokochać. 
- Na prawdę? - w jego oczach dostrzec można było iskierki nadzieji. 
- Tak Sergi. 
- Więc, czy zostaniesz moją dziewczyną? - spytał.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się. 
- Kocham Cię. - zbliżył się jeszcze bardziej do mnie i złorzył na mych ustach czuły pocałunek. 
____________________________________________________________
Niespodziewanka dla  I Francesca ♥


A może się spodoba :) 

poniedziałek, 5 maja 2014

30. Dawid Kownacki cz. 4

~6 lat później~ 
20 czerwca 2020 r. 

Minęło 6 lat. Już nie jesteśmy nastolatkami. Nadal jesteśmy młodzi mamy w końcu 23 lata. Ale postanowiliśmy się ustatkować. Z resztą całkiem niedawno pojawił się powód by przyspieszyć to wszystko.
Jakie momenty z tych lat pamiętam najlepiej?
Tydzień po całym zajściu na imprezie oficjalnie zostaliśmy parą.

~9 maja 2014~

Po raz kolejny jechałam pociągiem do Poznania. Dostałam wiadomość, że Dawid czeka już na mnie na dworcu. Uśmiechnęłam się mimowolnie po odczytaniu sms'a. 
W ostatnim czasie jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Pozostawaliśmy w kontakcie praktycznie bez przerwy.

- No nareszcie jesteś. - piłkarz przytulił mnie od razu, gdy znalazłam się obok niego.
- Tak bardzo zdążyłeś się stęsknić? - zaśmiałam się - Myślałam, że wreszcie masz mnie dość. 
- Ciebie nigdy. - uśmiechnął się. 

Większość czasu spędziliśmy "w ruchu". W końcu jednak dotarliśmy do Swarzędza, ponieważ miałam dzisiaj zostać na  noc u Dawida. 
Leżeliśmy na ogrodzie za domem chłopaka. Koc rozłożyliśmy pod ogromnym orzechem. Położyłam swoją głowę na klatce piersiowej piłkarza.
- Wygodnie ci? - zaśmiał się.
- Jak najbardziej. 
- Ech. Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie wiem jak. - westchnął. 
- Najlepiej wal prosto z mostu. - uśmiechnęłam się. 
- Może to zabrzmi głupio, ale zakochałem się w tobie. Od razu wydałaś mi się osobą, z którą mógłbym się zaprzyjaźnić. Jednak z biegiem, tego krótkiego jednak, czasu coraz częściej o tobie myślałem, nie tylko jako o przyjaciółce. Dawno nie spotkałem osoby, z którą tak dobrze bym się rozumiał.
Zamilkł na moment. 
- Odpowiesz mi coś? - spytał. 
- A co mam ci powiedzieć? - usiadłam - Musiałabym tylko przerobić odpowiednio twoje słowa. - uśmiechnęłam się delikatnie. 
Dawid  natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej. 
Ujął delikatnie moją dłoń. 
- A więc, Kaju. Zgodzisz się zostać moją dziewczyną? - spytał. 
-Oczywiście.

***

Jeden z najlepszych dni w moim życiu. 
Tylko dlaczego od razu po tym, pojawia się wspomnienie tych gorszych?
Szczególnie gdy pojawiała się Martyna.  

~7 września 2017~

Wróciłam właśnie do domu. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, pod drzwiami czekała Martyna. 
Nie widziałam jej od kilku miesięcy. Myślałam, że już dała nam spokój. 
- Czego chcesz? - spytałam otwierając drzwi. 
- Porozmawiać. - uśmiechnęła się - Wpuścisz mnie do środka? 
- Zapraszam.
Pokierowałam Martynę do małego saloniku, który skończyłam urządzać tydzień temu. 
- O czym chcesz porozmawiać? 
- Pozwól, że ci coś pokażę. - uśmiechnęła się i wyciągnęła z torebki zdjęcie USG, które mi podała.
- No gratuluje. Ale dlaczego mi to pokazujesz? 
- Bo chce, żebyś wiedziała, że Dawid cię oszukiwał. To jego dziecko. 
W tym momencie cały świat mi się zawalił. Nie potrafiłam zareagować inaczej niż łzami.

***

To było straszne. 
Gdy tylko Dawid wrócił z treningu rzuciłam w niego tym zdjęciem i krzyknęłam tylko "To koniec!" 
Przez 4 tygodnie pomieszkiwałam u Natalii. 
Jednak w końcu okazało się, że Martyna kłamała. Nie była w ciąży. A Dawid mnie nie zdradził. 
Ale trzeba zapomnieć o tych złych dniach. 
Bo zawsze przychodzi coś wspanialszego.

~19 listopada 2019~

Zmęczona całym dniem udałam się do sypialni aby chwile odpocząć. 
Na łóżku leżała piękna sukienka i liścik. 

"Kochanie,
Wiem, że pewnie jesteś zmęczona. I że pewnie chciałabyś odpocząć.
Ale dzisiaj musisz jeszcze wytrzymać. 
Mam dla Ciebie niespodziankę.
O 18 podjedzie podjedzie po Ciebie samochód
Kocham
Dawid" 


Co on kombinuje. 
Udałam się do łazienki wziąć gorącą kąpiel. 
Ubrałam przyszykowaną dla mnie sukienkę. Umalowałam się, uczesałam i dobrałam odpowiednie buty.
Teraz pozostawało czekać na samochód, który pojawił się punktualnie. 
Ku ogromnemu zaskoczeniu wysiadł z niego Teodorczyk. Tylko dlaczego przyjechał specjalnie z Barcelony? 

Łukasz zawiózł mnie pod jedną z najlepszych restauracji. 
Pomógł mi wysiąść z samochodu i zaprowadził przed drzwi, gdzie czekał już Dawid.
- Cześć kochanie. - pocałował mnie. 
- Hej. Co ty kombinujesz? - spytałam. 
- Zaraz zobaczysz. - uśmiechnął się i zaprowadził mnie do środka. 
Na środku sali stał jeden przystrojony stolik. 
Dawid pomógł mi usiąść i  sam zajął miejsce na przeciw mnie. 
- Nie będziesz zła, że jedzenie zamówiłem wcześniej?
- A powiesz mi o co chodzi?
- Cierpliwości. 
Rozbawiło mnie, że jako kelnerzy występowali piłkarze Kolejorza. Choć przyznam, że zachowywali się jak profesjonaliści. 
- Miałem to zrobić później, ale już chyba dłużej nie wytrzymam. - powiedział a na sali zaczęli pojawiać się piłkarze Lecha i inni nasi przyjaciele m.i. Natalia i Paula.  - Dawno się tak nie denerwowałem.  - wstał od stołu, podszedł do mnie, przyklęknął a z kieszeni marynarki wyciągnął małe pudełeczko - Kaju, słońce ty moje, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się za mnie wyjść?
Oczy momentalnie mi się zaszkliły. 
- Tak. - zdołałam z siebie wykrztusić. 
Na sali rozległy się brawa. Dawid założył mi pierścionek, wstał i złożył na mych wargach czuły pocałunek.

***

Uwielbiam wracać wspomnieniami to tego momentu. Długo po tym nie byłam aż tak szczęśliwa. 
Może dopiero dzisiejszy dzień temu dorówna. 
Tylko szkoda, że już za tydzień wyjeżdżamy do Londynu. 
Paula i Natalia jeszcze przed kościołem zajmowały się poprawianiem sukni by "wszystko leżało idealnie". 
- Gotowa? - spytał mój ojciec.
Położyłam lewą rękę a mój lekko już wypukły brzuch. 
- Gotowi. - uśmiechnęłam się i już za chwilę usłyszałam melodię "Marszu Mendelsona" . 
________________________________________________________________
No to wyobraźnia zadziałała xdd szczególnie z tym Teo w Barcelonie
To już na prawdę koniec.

sobota, 3 maja 2014

29. Dawid Kownacki część 3

~3 maj~

Minęło 17 dni odkąd Dawid nas odwiedził. 17 dni od naszego... pocałunku. Nie rozmawialiśmy o tym, nie wyjaśnialiśmy tego się się wydarzyło. Tak jakby nic się nie stało. 
Nawet Paulina o niczym nie wie, choć chyba coś podejrzewa. 
Tak jakby nic się nie wydarzyło... Jednak często to do mnie wracało, chociażby w snach. I nie ukrywam było to... miłe? 
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - prawie krzyknęła Paula - Znowu jesteś nieobecna. - zauważyła - I to już jakiś czas ci się to zdarza. 
- Przepraszam. Zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
- Coś się stało? - spytała zaniepokojona. 
- Nic strasznego. - uśmiechnęłam się. 
- Jak nic strasznego.... To chodzi o Dawida! - całe szczęście, że wagon, w którym siedziałyśmy był prawie pusty, bo z pewnością zwróciła by na nas uwagę. 
Zignorowałam jej wypowiedź i zaczęłam udawać, że czytam gazetę, którą dzisiaj kupiła.
- Kaja - wyrwała mi ją z rąk - Nadal nie wiem o co chodzi. - zamilkła na chwilę - Czekam...
- Jak Dawid był u nas... I... Ty wyszłaś do sklepu...
- To coś się stało, tak? - postanowiła pomóc mi się wypowiedzieć - Między wami? Pocałowaliście się!? - zapiszczała.
Kiwnęłam tylko lekko głową na potwierdzenie jej słów.
- No to dzisiaj może być ciekawie. - wyszczerzyła się.


Zanim jeszcze dotarłyśmy na miejscy imprezy, która miała się odbyć jak się okazało u Martyny i jej brata, wpadłyśmy jeszcze po Natalię, która również miała się tam udać.
- To jak, gotowe? - spytała Nati.
- Oczywiście. - odpowiedziała żywo Paulina.


Paulina

Byłyśmy już na miejscu. Przywitał nas Dawid z jakimś kumplem. Ja i Kaja musiałyśmy dopiero poznać większość obecnych tam osób. Natalia znała prawie wszystkich.
Martyna przywitała ją już jak na nią przystało. Czyli wcale.
- Paula. - zaczepiła mnie w końcu - Mogłabyś, jeśli spotkasz mojego brata, przekazać mu, że ma do mnie przyjść na chwilę?
- Jasne. 
- Dzięki. - uśmiechnęła się chytrze. 
Albo jestem przewrażliwiona, albo ona coś kombinuje.
Gdy wpadłam na Bartka przekazałam mu wiadomość od jego siostry.
Żeby uspokoić moje czarne myśli postanowiłam jakoś podsłuchać ich rozmowę.


Kaja

Udało mi się chyba porozmawiać z większością obecnych osób. 
Z Dawidem spędzałam mało czasu. Zauważyłam jednak, że co jakiś czas spogląda w moją stronę i gdy nasze spojrzenia się spotykały uśmiechał się tak, że aż wprawiał mnie w zakłopotanie. 
- Iskrzy aż pioruny lecą. - szepnęła do mnie Natalia, która musiała się dowiedzieć od papli Pauliny o wszystkim

Rozmawiałam z... bodajże Renatą i Marcinem, gdy obok nas pojawił się Bartek. 
- Czy ja też mogę lepiej poznać naszego gościa? - spytał. 
- Jasne. - Renata z Marcinem oddalili się. 
- To może opowiesz mi coś o sobie? - uśmiechnął się podając mi szklankę z napojem. 
Zaczęliśmy rozmawiać dość swobodnie. Był na pewno milszy niż jego siostra. 
Jednak w pewnym momencie zaczęłam czuć się coraz gorzej. 


Dawid 

Wszystko odbywało się względnie spokojnie dopóki  nie podbiegła do mnie Paulina.
- Coś się stało? - spytałem.
- Kaja rozmawiała z Bartkiem, prawda? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- No tak. - spojrzałem w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stali. 
- Chodź gdzieś, gdzie jest ciszej, muszę ci puścisz pewne nagranie.
Wyszliśmy na chwilę na zewnątrz. 
Natalia puściła mi nagranie ze swojej komórki. 
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. 


Kaja


 ~następny dzień ~

Obudziłam się w czyimś łóżku. Rozejrzałam się po wnętrzu, którego w ogóle nie kojarzyłam. Na fotelu z rogu pomieszczenia drzemał Dawid. 
Nie mam pojęcia jak się tu znalazłam. Od rozmowy z Bartkiem zupełnie nic nie pamiętałam. 
- Obudziłaś się. - Kownaś również przebudził się i natychmiast podbiegł do łóżka. - Jak się czujesz?
- Trochę mnie głowa boli. Gdzie jesteśmy?
- W moim domu. Konkretniej w moim pokoju.
- Co się stało? Gdzie Paula i Natalia?
- Spokojnie. - ujął moją dłoń. 
Zaczął mi wszystko tłumaczyć. 
Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. 
Martyna kazała swojemu bratu upozorować, że się z nim przespałam i jestem puszczalska, bo według niej Dawid przestałby się wtedy ze mną zadawać.
Ta laska na prawdę jest chora.
- Przepraszam Cię na nią. - powiedział - Powinienem był to przewidzieć. Przecież ostatnio dziwnie się zachowywała. 
- Ale nie mogłeś przewidzieć, że coś zrobi. 
- I tak przepraszam. - przytulił mnie - Mam nadzieję, że na mnie nie będziesz zła.  - uśmiechnął się delikatnie. 
- Oczywiście, że nie. - spojrzałam mu w oczy. 
I znów zaczęło się dziać to co, już, 18 dni temu. Jednak tym razem oboje byliśmy świadomi tego co się dzieje.

_____________________________________________________________
Koniec.
Chyba skopałam tę część.
No cóż...
Znów dla Kasi :)



PRZYJMOWANIE ZAMÓWIEŃ NADAL ZAWIESZONE! 

sobota, 26 kwietnia 2014

28. Dawid Kownacki część 2

16 kwietnia

Kaja

- Z kim piszesz? - spytała Paula widząc, że znów mam telefon w rękach.
- Z Dawidem. - odpowiedziałam krótko.
- Tylko pamiętaj, że ma dziewczynę. - szturchnęła mnie. 
Z Dawidem utrzymujemy kontakt, który szybko złapaliśmy. Polubiliśmy się. Co nie znaczy, że jego dziewczyna toleruje mnie i Paulę. Martyna bardzo chętnie okazuje nam swoją niechęć. Szczególnie do mnie. Zachowuje się jakby chciała o coś ze mną rywalizować. 
Sam Dawid tego nie zauważa i często kontaktuje się ze mną i Pauliną.
- Pozdrów go. - uśmiechnęła się - Wiesz, wydaje mi się, że wpadłaś mu w oko.
- Co? - o mały włos nie zachłysnęłam się sokiem - Sama powiedziałaś, że ma dziewczynę. - przypomniałam jej.
- No dobra... Ale sama widziałaś jak ostatnio rozmawialiśmy przez Skype to zupełnie ją ignorował - powiedziała - Zupełnie tak jak ty mnie. - dodała po chwili.
- Przepraszam. - przytuliłam ją - Wiem, że ją ignorował. A Martyna zaś sama do mnie zadzwoniła. 
- Co? - po naszej poniedziałkowej rozmowie Martyna zadzwoniła, gdy Dawid gdzieś wyszedł. Długo nie rozmawiałyśmy. Właściwie to Martyna powiedziała tylko jedno zdanie i się rozłączyła.
"Jeśli myślisz, że ze mną wygrasz to się grubo mylisz."
- Ta dziewczyna jest nienormalna. - skomentowała. 
- Kto jest nienormalny? - usłyszałyśmy. 
Paulina omal nie spadła z oparcia ławki na której siedziała. Nie wiadomo skąd i jak obok nas pojawił się Dawid. 
- Co ty tu robisz? - spytałam zaskoczona. 
- Niespodzianka? - uśmiechnął się - Myślałem, że się ucieszycie. 
- Ależ cieszymy się. - dopiero teraz przytuliłam go na przywitanie. 
- Od razu lepiej.  - uśmiechnął się - To mówicie, że zawsze po szkole tutaj siedzicie? - rozejrzał się po parku - Ładnie tu.
-Wiemy. Ale lepiej chodźmy gdzie indziej. - stwierdziłam szybko.
- Ale dlaczego? 
- Niedługo będzie tu dużo naszych znajomych. Powiedzmy po prostu, że lepiej żeby nas  nie widzieli. - odpowiedziała Paulina. 


Martyna 

- Gdzie masz Dawidka? - spytał mój brat, gdy wróciłam do domu.
- A jak myślisz. Wsiadł w pociąg i pojechał do tych swoich koleżaneczek. - rzuciłam torbę na fotel. 
- Ktoś tu jest zazdrosny? 
- Weź przestań. Te laski są tak wkurzające. - westchnęłam. 
I nie tylko...
Poprzez spotykanie się z Dawidem byłam lepiej traktowana w otoczeniu niż wcześniej. Zbudowałam sobie pewną reputację. Kilka osób dało dużo by zadawać się ze mną. 
A ja uwielbiam gdy ktoś się mną interesują. 
I żadne dziewuchy mi tego nie odbiorą. 


Kaja

Udaliśmy się wszyscy do domu Pauliny. Tam było najbliżej i nie było w środku nikogo.
- Słuchajcie, po świętach szykuje się mała impreza u moich znajomych. Chciałybyście wpaść? - spytała wprost piłkarz. 
- Ja chętnie. - wyrwała się z odpowiedzią Paulina. 
- W sumie. - zastanowiłam się chwilę. - Czemu nie. - uśmiechnęłam się.
Bardzo dobrze nam się rozmawiało, co najmniej tak jakbyśmy znali się kilka lat. 
Piłkarz opowiadał o treningach i kolegach z drużyny oraz o zupełnie prywatnych sprawach.
Bardzo chętnie słuchał też tego co my mamy do powiedzenia. 
- Nie jesteście głodni, bo ja bym coś zjadła. - wypaliła nagle Paulina.
- A masz coś dobrego? - puścił do niej oczko.
- Coś się zawsze znajdzie. - zeskoczyła z kanapy i pobiegła do kuchni zostawiając mnie i Dawida samych. 
Zapanowała dość nieprzyjemna cisza. Dawid przesunął się trochę, co spowodowało, że siedział jeszcze bliżej mnie. Ułożył swoją głowę na moim ramieniu. 
- Mógłbym tak u was długo siedzieć. - westchnął - Nikt mi nie zrzędzi. Z przyjemnością mi się z wami rozmawia. 
- Nie ma tak dobrze. Musisz jutro na treningu się pokazać. I twoja dziewczyna czeka. 
- No tak... Martyna...
- Coś nie tak? - spytałam. 
- Nie. Jest okej. - uśmiechnął się delikatnie. 
Hmm... dziwne. 
- No więc. - pojawiła się Paulina - Nic specjalnego nie ma, no  chyba, że ktoś lubi czerninę. Więc skoczę szybko do sklepu. 
- Iść z tobą? - spytałam. 
- Nie. Wrócę na góra 10 minut. - uprzedziła. 
I znów zostaliśmy sami. 
Znów ta niezręczna cisza.  Nienawidzę tego.
- Jeszcze dzisiaj wracasz. - bardziej stwierdziłam niż spytałam. 
- Tak.. - westchnął głośno. 
Podniósł głowę z mojego ramienia. Wykorzystał moment, w którym patrzyłam na niego. Delikatnie chwycił mój podbródek. Jego oczy sprawiły, że przez moment nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Zaczął powoli przysuwać swoją twarz bliżej mojej i już po chwili połączył nasze usta w jedność.
______________________________________________________
Druga część także dla Kasi, która zaakceptowała końcówkę więc dodaje.


Przepraszam za jakiekolwiek błędy. 

piątek, 18 kwietnia 2014

27. Dawid Kownacki część 1

- Nienawidzę jeździć pociągiem. - powiedziałam od razu po znalezieniu się na peronie.
- Nie narzekaj. - odpowiedziała od razu Paulina - Przynajmniej nie siedziałyśmy same i było się do kogo odezwać.
Razem z nami pociągiem jechało wiele osób, które tak jak i my wybierały się na mecz Kolejorza z Jagiellonią.
Wysiadłyśmy już z pociągu teraz wystarczyło udać się na odpowiedni tramwaj, który zawiózł nas na przystanek blisko INEA Stadionu.


Mecz skończył się wynikiem 6:1 dla gospodarzy. Stadion był w euforii po znakomitej grze idoli poznańskich kibiców.
Uwielbiałyśmy tę atmosferę i doskonale ją znałyśmy.
Powoli zaczęłyśmy opuszczać trybuny stadionu. Postanowiłyśmy jeszcze jednak przez chwilę pozostać i okolicy obiektu by, jak to my, zrobić kilka zdjęć. Niekoniecznie z naszym udziałem.
- To kiedy tu wracamy? - zaśmiałam się.
- Na następny mecz. - uśmiechała się Paula.
Wychodziłyśmy już przez bramę stadionu, kiedy się potknęłam.
- Ał! - krzyknęłam, a Paulina zamiast mi pomóc pękała ze śmiechu - To nie jest śmieszne!
Podwinęłam nogawkę i zobaczyłam, że zdarłam sobie kolano.
- Coś się stało? - usłyszałyśmy, że ktoś się zbliża.
Przeniosłam wzrok na tę osobę.
Obok mnie i Pauliny stał Dawid Kownacki.
- Yyy.. Koleżanka po porostu się potknęła. - powiedziała lekko drżącym głosem Paula.
- Poczekajcie chwilę. - młody piłkarz zobaczył moje kolano i gdzieś pobiegł.
- Uszczypnąć Cię? - spytała towarzyszka widząc moją minę.
- Chyba lepiej nie. - zaśmiałam się.
Po chwili wrócił Dawid i opatrzył moje kolano.
- No, do wesela się zagoi. - uśmiechnął się piłkarz.
- Całe szczęście w najbliższym czasie się żadne nie szykuje. - wypaliła Paulina.
- Oj,  autobus wam odjechał. - zauważył -  Ale powinien być jeszcze jeden. - spojrzał na zegarek.
- No i pociąg też nam ucieka.  - również sprawdziłam godzinę.
- Nie macie się gdzie podziać? - spytał zaniepokojony.
- Możemy spać u mojej przyjaciółki. - wtrąciła Paula.
- Macie szczęście. - uśmiechnął się i zamilkł na moment - Oj przepraszam. Nawet nie spytałem jak macie na imię.
- Nic się nie stało. Kaja - przedstawiłam się - A to Paula - wskazałam na koleżankę.
Dawid czekał pod stadionem aż przyjedzie po niego ojciec. Chociaż początkowo nasza rozmowa być może się nie kleiła, to już po chwili rozmawialiśmy całkiem swobodnie.
Miło było. Ale musiałyśmy już biec z Paulą na autobus.

Dawid

Genialny dzień. Genialny mecz. Nic dodać nic ująć.
Po spotkaniu opuściłem stadion trochę później niż reszta. Nie miałem po co się spieszyć. Ojciec pewnie jeszcze z pracy nie wyszedł.
Zbliżałem się już do bramy stadionu, gdy zobaczyłem dwie dziewczyny. 
- Coś się stało? - spytałem. 
Jedna z dziewczyn przewróciła się i odarła kolano. Ja, jak to ja, zaoferowałem pomoc. To nic strasznego, ale będę miły.
Z Kają i Pauliną rozmawiało mi się dobrze. Cieszyłem się, że traktowały mnie normalnie.

Dziewczyny poszły już na przystanek, a po mnie przyjechał ojciec. Podchodząc do auta niechcący coś kopnąłem. 
Schyliłem się, żeby zobaczyć co to. 
W moich rękach znalazł się telefon komórkowy. 
Pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie było to, że któraś z dziewczyn ją zgubiła. Nie miałem jednak pewności, więc pozwoliłem sprawdzić sobie zdjęcia.

Kaja

Byłyśmy już u przyjaciółki Pauliny. Poszczęściło nam się, bo akurat jej dziadkowie wyjechali na weekend, więc miałyśmy gdzie spać.
- Kaju, gdzie masz telefon? - spytała Paula wychodząc z łazienki.
- W kie... - złapałam się za kieszeń bluzy - Nie ma. - już miałam zacząć panikować. Mój telefon...
- Masz szczęście, bo Dawid go znalazł i właśnie do mnie dzwonił. - uśmiechnęła się Paulina - Jesteśmy z nim umówione jutro obok Browara. 
- Zaraz, zaraz. - wtrąciła Natalia - Jaki Dawid? - spytała, ponieważ jeszcze nie wiedziała o naszej pogawędce z młodym Lechitą. 
Paulina wszystko szybko wyjaśniła przyjaciółce, która początkowo była zdziwiona lecz po chwili zaczęła się śmiać. 
- Paula, nie mogłaś go pozdrowić? 
- Oj tam. - również zaśmiała się Natalia - Następnym razem. 

*następny dzień*

Efektem naszych całonocnych pogawędek była niewyspanie. Jednak musiałyśmy szybko się ogarnąć, bo czekało nas spotkanie z Dawidem. 
Natalia była o tyle miła, że pożyczyła nam swoje ciuchy. 
Równo o godzinie 12 czekałyśmy z Pauliną obok Starego Browaru. Dawid pojawił się jednak nie sam. 
- Cześć dziewczyny. - przywitał się piłkarz - Poznajcie się. Martyna, to są Kaja i Paula. Dziewczyny poznajcie Martynę.


Paulina

Dawid pojawił się punktualnie o wyznaczonej porze. Nie spodziewałyśmy się jednak, że przyprowadzi ze sobą Martynę. Z tego co opowiadała Natalia nie byli już razem, ale może coś jej się pomyliło. 
- Oto twój telefon. - piłkarz podał urządzenie Kai. 
- Dziękuję. - uśmiechnęła się, a Martyna cały czas mierzyła ją wzrokiem. Dziwna ta laska.
Wyglądało to jakby przeszkadzało jej to, że musi spędzić te chwilę z nami. Tylko, gdy Dawid na nią zerkał uśmiechała się. 
- Wracacie dzisiaj do domu? - spytał. 
- Tak. - uśmiechnęłam się. 
- Ogólnie to musimy już powoli na dworzec jechać. - sprawdziłam godzinę. 
- Pojedziemy odwieźć dziewczyny? - spytał Martynę. 
- No w ostateczności. - wywróciła oczami.
_____________________________________________________________________
I tak oto jest część 1 tego jakże wspaniałego imagina.
Imagin  specjalny dla Kasi :)
Mam nadzieję, że nie narobiłam za dużo błędów xdd 

P.S. Dzięki za pomysł :) 


piątek, 28 marca 2014

26. Marco Reus

Lewandowscy siedzieli na lotnisku czekając na pojawienie się ich przyjaciółki.
- Myślisz, że się zgodzi? - spytała Anna - Może być zła, że jej nie uprzedziliśmy.
- Mam nadzieję, że się zgodzi. W końcu obiecaliśmy to Marco.- westchnął Robert.
W końcu pojawiła się Monika. Młode kobiety bardzo entuzjastycznie przywitały się ze sobą. Obie nie widziały się już od pół roku.
Po przywitaniu z karateczką, Monika przywitała się również z piłkarzem.
- Tak się cieszę, że przyjechałaś. - mówiła uśmiechnięta Ania.
- Obiecałam Wam to, więc jestem.
Para zabrała przyjaciółkę do ich domu. Oboje wiedzieli, że za 4 godziny pojawi się u nich Marco, więc musieli już prosić Monikę o tą "pomoc".
- Monia, mamy prośbę. - zaczął Robert.
- Niedługo pojawi się tu Marco Reus - kontynuowała Anka - Kiedyś okłamał swoją matkę, że ma tu narzeczoną. A jego matka właśnie dzisiaj przyjeżdża aby ją poznać...
- Nie zgadzam się przerwała dziewczyna.
- Moniś, ale ona już jutro wyjedzie. Trochę poudajecie, a potem jakoś Marco sam z tego wybrnie. - zaczął przekonywać ją Robert - Nie musisz robić tego dla niego, tylko dla nas. - uśmiechnął się.
- Przemyślę to. - stwierdziła dziewczyna.


Ania i Monika siedziały w salonie wymieniając się swoimi "przeżyciami" z ostatniego czasu.
Zostawało coraz mniej czasu do pojawienia się Marco, a Monika nadal nie wiedziała co zrobić. Przecież nigdy nie spotkali się osobiście.
- Ja otworzę. - powiedział Lewy słysząc dzwonek do drzwi.
- Zrobisz co chcesz, do niczego Cię nie zmuszamy. - szepnęła Ania.
Chwilę później pojawił się już Marco. Oczywiście Monika wiedziała jak wygląda, ale spotkanie się osobiście to zupełnie coś innego.
Gdy pojawił się w salonie Monika przez kilka sekund nie potrafiła oderwać od Niego wzroku. Nawet nie wiedziała co dokładnie się wokół niej właśnie dzieje. Nie widziała nic poza Nim.  Dopiero w tym momencie podjęła ostateczną decyzję.
- Marco, poznaj moją przyjaciółkę Monikę. - Ania przedstawiła Ją - Monika, oto Marco. - a następnie Jego.
- Miło mi Cię poznać. - przyjaźnie uśmiechnął się Marco.
- Mi Ciebie również.
- Monika podjęłaś decyzję? - spytała Ania.
- Tak. Zgadzam się. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - Marco spontanicznie przytulił dziewczynę - Będę Ci wdzięczny do końca życia.


Oboje byli już w domu Reus'a i czekali na przyjazd jego matki.
To Monika powinna się bardziej denerwować, a tym czasem to Marco chodził w kółko po domu i mówił... od rzeczy.
- Możesz się uspokoić? - spytała wreszcie Monika.
- Ale co będzie jeśli ona nam nie uwierzy? Znowu wyjdę na kłamce i jeszcze dodatkowo nieudacznika.
- Na nieudacznika to już chyba nie wyjdziesz. Zobacz ile już osiągnąłeś. Będzie dobrze! - próbowała podtrzymać go na duchu Monia.
- A co jeśli będziemy musieli się pocałować?
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
- To po prostu to zrobimy. - odpowiedziała niepewnie.
- Jesteś tego pewna. - Marco usiadł obok niej na kanapie.
- Jeśli już zgodziłam Ci się pomóc...
Marco zaczął powoli zbliżać swoją twarz do twarzy dziewczyny. I już po chwili dotknął swymi ustami jej ust i zaczął delikatnie całować dziewczynę. Zdezorientowana Monika chciała odwzajemnić  gest...
- Przepraszam. - odsunął się - Nie wiem co mi się stało.
- Nie musisz przepraszać....


Matka Marco pojawiła się w jego domu punktualnie o 17.  Najpierw przywitała się ze swoim ukochanym synkiem. Następnie chciała już zobaczyć jego "narzeczoną".
Kobieta była wprost zachwycona Moniką.
Marco i Monika uspokoili się widząc, że jego rodzicielka piłkarza nie wykryła "podstępu".
Obydwoje być może tak wczuli się w rolę, że każdy choćby najmniejszy czuły gest zaczął na prawdę sprawiać im przyjemność. Gdyby na miejscu byli obecni Robert i Ania, i nie wiedzieli by, że Polka i Niemiec udają pewnie również uwierzyli by, że coś ich  łączy.
Zanim wszyscy położyli się spać, starsza kobieta chciała porozmawiać jeszcze na osobności z Moniką. Marco udał się już do swojej sypialni.
Rozmowa kobiet nie była bardzo długa.
Matka Reus'a chciała powiedzieć dziewczynie tylko, że "Marco jej szczęściarzem, że znalazł kogoś takiego jak ona".

- I jak? - spytał Marco, gdy Monika weszła do sypialni.
- Chyba dobrze. Jestem prawie pewna, że nam uwierzyła. - uśmiechnęła się Monika.
- Jeszcze raz Ci dziękuję. - Reus ponownie tego dnia przytulił Polkę.
- Nie masz za co. - "To czysta przyjemność" - dopowiedziała sobie w myślach dziewczyna - Ale co Ty robisz? - spytała widząc rozkładającego koc na podłodze Marco.
- Będę tu spał. - oświadczył.
- O nie. Jeśli ktoś tu powinien spać na podłodze to tylko ja. A do tego, co będzie jeśli twoja mama postanowi tu wejść i zobaczy, że nie śpimy razem?
- Jesteś pewna?
- A co mi szkodzi. - zaśmiała się.


Monika powoli zaczynała się budzić. Jej głowa spoczywała na umięśnionym torsie piłkarza, który już nie spał i wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Ojej, przepraszam. - Monika podniosła się do pozycji siedzącej.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się - Tak słodko spałaś. - powiedział a dziewczyna zaczęła się rumienić - I rumienisz też się słodko.
- Możesz przestać? Bo będę czerwona jak burak. - zaśmiała się.
- Mogę wejść? - usłyszeli przez uchylone drzwi.
- Tak. - powiedział Marco, a po chwili w sypialni pojawiła się jego matka - Przepraszam was bardzo. Wiem, że miałam zostać do wieczora ale muszę już jechać.
- Coś się stało? - spytał piłkarz.
- Nic strasznego. - uśmiechnęła się kobieta - Ale muszę wracać.
- Odwieźć Cię?
- Nie trzeba. Taksówka już stoi pod domem. - odparła - Miło było Cię poznać Moniko. Pa Kochani. - powiedziała i wyszła.
Marco odetchnął głęboko.
- To na mnie chyba też już pora. - odezwała się Monika - Pójdę do Lewandowskich.
- Nie zjesz nawet śniadania? - spytał Marco.
- Nie chcę Ci przeszkadzać.
- Moja narzeczona nigdy nie będzie mi przeszkadzać. - zażartował piłkarz.
Monika zdecydowała się jeszcze przez chwilę zostać u Reusa. Jednak chciała jeszcze wrócić do Lewandowskich.
- Zobaczymy się niedługo prawda? - spytał jeszcze Marco.
- Jeśli tylko chcesz. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- W takim razie się zobaczymy. - wyszczerzył się.
- To do widzenia. - odwróciła się i chciała wychodzić ale piłkarz spontanicznie przyciągnął ją szybko do siebie i pocałował.
- Do zobaczenia.
_________________________________________________________________

Jest i imagin o Rozczochrańcu xdd
Dla anonimka :D
Mam nadzieję, że się podoba :)


WAŻNE!
Na chwilę zawieszamy przyjmowanie zamówień, by "wyjść na prostą" na innych blogach :D
Wybaczcie :)

niedziela, 16 marca 2014

25. George Shelley



Odkąd umarła babcia spotkam się z moim kuzynem pierwszy raz. A to już rok.
Josh i ja bardzo się rozumiemy. Jesteśmy niemalże tego samego wieku, może nie rocznikowo, ale miesiącami nie brakuje mi dużo. W okresie dzieciństwa byliśmy nierozłączni. Potem się to zmieniło: on zaczął karierę, ja opiekowałam się babcią i projektowałam ciuchy – robię to do teraz.
- Czekam na dworcu z kumplem, a ciebie jeszcze nie ma? – odzywa się przez telefon Josh.
- Cierpliwości… Jestem już niedaleko. – śmieje się do słuchawki.
- Już ja cie za dobrze znam… Pewnie dopiero wyjechałaś…
- A właśnie, że nie! – informuję go. – Jestem już w Londynie. Na miejscu będę za jakieś 5 minut.
- Czekamy tu 5 minut i ani minuty dłużej! – śmieje się Joshua.
- Okej. Do zobaczenia.
Już nie mogłam doczekać się chwili, w której zobaczę tego wariata! Tak bardzo za nim tęskniłam.
*
Wychodzę z metra, rozglądam się za kuzynem.
Po chwili słyszę krzyki : Demi!!!!!
Oglądam się i widzę uradowanego chłopaka zmierzającego w moją stronę.
- Josh!! – podleciałam do niego i wtuliłam się jak małe dziecko. On uniósł mnie lekko nad ziemie.
- Tęskniłem. – śmieje się chłopak.
- A ja niby nie? Odliczałam normalnie minuty. – rozweselam go jeszcze bardziej.
- Jejka… zapomniałem o Georgu. – łapie się za głowę kuzyn.
- Nie martw się, dogoniłem cie. – przewraca oczami przystojny chłopak ze ślicznie ułożonymi włosami.
To był George.
Słucham ich piosenek ze względu na Josha, więc kojarzę ich.
- Ty już pewnie go znasz… - macha ręką. – George, to jest moja najlepsiejsza kuzynka na świecie – Demi. – wyolbrzymia Josh, a ja podaję rękę nowemu znajomemu.
- Miło mi cię w końcu poznać. – dodaje Geo. – Josh ciągle coś o tobie wspomniał… - unosi jedną brew.
- Tak dawno mnie nie widział, że pewnie mu się po nocach śniłam. – żartuję.
- Jeśli tak, to zazdroszczę mu snów. – mówi George a ja się rumienię.
- Czy ty, mój kochany przyjacielu zarywasz do mojej pięknej kuzynki? – marszczy czoło Josh.
- Jeśli nawet to co mi zrobisz?
- Nie wiem, ale jeszcze coś wymyślę, nie obawiaj się.
- Wiesz George, na twoim miejscu bym z nim uważała, jest nieobliczalny. – śmieję się z kuzyna.
- Coś o tym wiem. Ja dzisiaj na przykład myślałem, że leci podłożyć się pod pociąg, ale niestety zmienił kierunek. – posmutniał znajomy, ja zaczęłam się śmiać, a Josh nie wytrzymał i zaczął targać włosy przyjacielowi.
- Ałć!! Przestań! Jak ja będę wyglądał! – drze się George.
- W końcu normalnie. – żartuje kuzyn.
Postanowiłam trochę uspokoić chłopaków, ponieważ  coraz większa grupka ludzi zaczynała na nas spoglądać.

Po długiej drodze do domu ( wszystko przez chłopaków, bo to oni co kawałek gdzieś się zatrzymywali) dotarliśmy do tymczasowego mieszkania chłopaków.
- Chciałem już dzwonić na policję zgłosić zaginięcie. -  powiedział ‘przerażony’ JJ. – Ale Jaymi mnie powstrzymał.
Mimo, że chłopcy wiedzieli kim jestem oraz odwrotnie, z grzeczności Josh przedstawił nas sobie oficjalnie.
Mają ze sobą bardzo wesoło… Po spędzeniu z nimi ponad  3 godzin mogę to stwierdzić .

Za oknami panował już półmrok. Wtem podszedł do mnie George.
- Może miałabyś ochotę na wieczorny spacer? – spytał z uśmiechem.
- Wiesz… nawet chętnie. Będziemy sami, czy Josh też idzie? – zaczęłam się śmiać.
- Planowałem iść bez niego, bo boje się, że z nim nie uda mi się ciebie poderwać. – zachichotał.
Mimo, że wewnątrz poczułam jak wszystko mi mięknie, miałam odwagę na to, by się odezwać. – No dobra, skoro boisz się, że gdy pójdziemy z nim nie poderwiesz mnie, pójdziemy sami. – wyginam śmiało usta.

*
Gdy wróciliśmy ze spaceru Josh zrobił Georgowi ‘małą wojnę’, ale było warto. Dobrze, że mogłam poznać go bliżej, na osobności. Zbliżyliśmy się do siebie w ciągu niecałych 2 godzin. Znaleźliśmy wiele wspólnych tematów, co zdziwiło nas obojga.
U chłopców zostaję jeszcze tydzień.
Coś czuję, że to będzie najlepszy tydzień w moim życiu.  


_________________________________________________


Imagin dla Kamila Zając
Nie wiem, czy o takie coś konkretnie chodziło, ale niestety brakowało mi pomysłu. :/ 
Następnym razem będzie lepiej  ;D 
 
 
 

wtorek, 11 marca 2014

czwartek, 6 marca 2014

24. Maciej Kot

- No nareszcie. - westchnął fotograf widząc trochę spóźnioną asystentkę.
- Dzień dobry. Przepraszam pana bardzo, zapomniałam sprawdzić zmianę rozkładu jazdy i musiałam czekać na kolejny autobus. - tłumaczyła się Antonina.
- Rozumiem - uśmiechnął się mężczyzna - Pomóż mi zanieść sprzęt.
Dziewczyna razem ze swoim przełożonym zanieśli wszystko na szczecińską halę SDS. Mężczyzna jeszcze raz cofnął się do samochodu a Antonina zaczęłam sprawdzać aparaty.


* * *

Jako jedni z pierwszych przy ulicy Wąskiej pojawili się skoczkowie narciarscy.
- Kotek, patrz jaka laska - szturchnął kolegę Kubacki.
- Przypominam Ci, że masz dziewczynę. - odpowiedział Maciej.
- Ale ja się tu o Ciebie troszczę. - zaczął się bronic blondyn.
- Ech... Ale fajna jest. - uśmiechnął się Kot.

* * *

Jeszcze chwilę przed rozpoczęciem meczu Antonina skupiła się na robieniu zdjęć rozgrzewającym się sportowcom. W końcu zaczęła fotografować skoczków narciarskich, którzy tak jak przed swoimi konkursami grali w siatkonogę.
Dziewczyna podeszła całkiem blisko sportowców. Nie koniecznie wyszło jej to na dobre.
Antonina, gdy akurat odsunęła aparat od twarzy oberwała piłką.
- Mój Boże... Przepraszam Cię bardzo. - podbiegł do dziewczyny Maciej Kot. - Nic Ci nie jest?
- Oprócz guza, którego na pewno będę miała - Antonina pomasowała się po obolałym miejscu - To chyba wszystko w porządku. - próbowała się uśmiechnąć.
- Nie jestem pewien czy aby na pewno.
- Na pewno - powiedziała lecz po chwili straciła przytomność i wpadła prosto w ramiona skoczka.
- No Skarbie ja wiedziałem, że na Ciebie laski lecą ale nie myślałem, że tak dosłownie. - zaśmiał się Stoch.
- Bardzo śmieszne. Pomóżcie lepiej.


- Co się dzieje? - spytała lekko oszołomiona dziewczyna.
- Zemdlała pani i dość długo nie odzyskiwała przytomności. Jakieś 10 minut temu została tu pani przewieziona.
- Szef mnie chyba zabije. - westchnęła dziewczyna.
- proszę się nie przejmować. za chwilę wykonamy pani badania i zobaczymy co dalej.
Antoninie wykonano kilka podstawowych badań.
Wieczorem miał pojawić się lekarz  z wynikami.
W pewniej chwili do sali wbiegli skoczkowie narciarscy.
- Co wy tu wszyscy robicie? - spytała zdziwiona.
- Chcieliśmy zobaczyć czy wszystko w porządku. - powiedział Stoch.
- I mój brat czuł się winy. - dopowiedział swoje Kuba Kot.
- Jak widzicie żyje. - uśmiechnęła się Antonina.
- No widzisz Maciuś.
- Widzę widzę. - starszy z braci Kot podszedł do łóżka dziewczyny a reszta skoczków postanowiła po cichu opuścić salę i zostać na korytarzu - Jeszcze raz chciałbym Cię przeprosić.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Jak to nic. Leżysz w szpitalu.
- Równie dobrze mogłam zemdleć z przemęczenia ostatnimi dniami.
- I tak myślę, że to przeze mnie. W ogóle nie wiem jak masz na imię.
- Antonina.
- Bardzo ładne imię. - uśmiechnął się Kot. - Może.. yyy.. Może jak wyjdziesz ze szpitala chciałabyś się spotkać? I tak zostaje jeszcze tutaj parę dni.
- Chętnie.
Maciej zapisał Antoninie swój numer telefonu i oddał jej telefon.
- Do zobaczenia. - nachylił się ucałował jej policzek.


*2 dni później*

Antonina wyszła ze szpitala wczoraj.
Jej omdlenie było głownie wynikiem stresu i nadmiarem obowiązków w ostatnim czasie.
Dziewczyna postanowiła się spotkać z Maciejem Kotem.
Wysłała mu krótką wiadomość.

Cześć tu Antonina. Pamiętasz? 
Może chciałbyś się dzisiaj spotkać?

Długo nie musiała czekać na odpowiedź.

M: Oczywiście, że chce. 
Tylko napisz kiedy i gdzie? 


A: Caffe 22. O 15? 


M: Oczywiście. Będę. 



Gdy dziewczyna doszła na miejsce chłopak już na nią czekał przed kawiarnią z pomarańczową różą w ręku. 
- Hej. - powiedziała dziewczyna
- Cześć. To dla Ciebie.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się - Wchodzimy? 
Maciej wpuścił dziewczynę pierwszą do środka. 
Para spędziła tam ponad godzinę. Rozmawiali na różne tematy poznając się lepiej. 
Po wszystkim Kot odprowadził Antoninę do jej domu.
- Dziękuję za mile spędzony czas. - powiedziała. 
- To ja dziękuję. - uśmiechnął się skoczek - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Ja również. Do zobaczenia. - chciała ucałować go w policzek lecz ten sprytnie odwrócił głowę tak, że ich usta się połączyły. 
- Do zobaczenia. - uśmiechnął się Maciek.
________________________________________________________________________
 Wiem, że miało być śmiesznie. Ja to wiem...
Ale w tym momencie nie potrafię nic takiego napisać...
Może chociaż to się spodoba. 


niedziela, 2 marca 2014

23. Luke Brooks



To był bardzo upalny dzień, kilka lat temu. Nie dziwić się, środek lata, Sydney, czego można się spodziewać. Postanowiłam, że trochę pozwiedzam to miasto, bo co mogę innego sama tam robić. W oddali zobaczyłam fontannę opętaną przez kilkadziesiąt ludzi. „Cóż”, stwierdziłam i poszłam w nadziei, że choć na chwilę dostanę się do orzeźwiającej wody, którą mogę się ochłodzić. Podchodząc bliżej zostałam opluskana przez jednego chłopaka, i to nieźle, akurat wygłupiał się z kolegami. Jeden z nich to zauważył, jednak to nie był sprawca zdarzenia.
-Przepraszam, za mojego brata.
Jednak to nie byli koledzy, tylko rodzeństwo. Faktycznie nawet podobni.
 -Nie ma za co. – uśmiecham się.
- Mam na imię Luke. – przedstawił się po krótkim namyśle.
- Ann. Miło mi. – podaje mu dłoń.
- Wcześniej cię tu nie widziałem. – uśmiecha się.
- Aktualnie jestem tu na wakacjach więc to bardzo możliwe. – odpowiadam.
- A to skąd jesteś?
- Z Anglii. Mieszkam w Glasgow.
- No, to trochę jest. – przyznaje. – Może dołączysz do nas?
- Nie, nie chce wam przeszkadzać. Miło było kogoś poznać.  – mrugam okiem, odwracam się i odchodzę.  
- Czekaj! – zatrzymuje mnie. – Ledwo co się poznaliśmy a ty już uciekasz?
- Tak jak wcześniej wspomniałam, nie chce wam przeszkadzać.
- Boisz się moich braci? – śmieje się.
- Może… - żartuje.
- Eh… Szkoda… Ale… mam lepszy pomysł! Zaczekaj tu chwilę. – prosi i odchodzi do rodzeństwa. Po kilku sekundach wraca.
- Jeśli nie masz nic przeciwko zabiorę cię na spacer po okolicy. Będę twoim przewodnikiem. – uśmiecha się.
- Będzie mi bardzo miło.
-No więc chodźmy. – łapię mnie za rękę i odchodzimy.
Przez ten czas zdążyliśmy poznać się bliżej. Miły z niego chłopak i do tego całkiem przystojny. W Sydney został nam jeszcze tydzień, więc może coś z tego wyniknie.   
Luke oprowadził mnie po miejscach, w których do tej pory nie miałam okazji być.
Niestety ten piękny czas zleciał nam wspólnie bardzo szybko.
Nim się obejrzeliśmy na zegarkach była już 10 wieczorem. Jeszcze trochę i rodzice zaczną się niepokoić.
-Przepraszam, ale na mnie już pora. – powiadamiam nowego znajomego.
- Odprowadzę cię, tylko powiedz gdzie mieszkasz.
Powiedziałam mu swój tymczasowy adres. Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu.
- To może jutro spotykamy się w tym samym miejscu? – zaproponował Luke.
- Z wielką przyjemnością. – oznajmiam i żegnamy się.
Odchodzę już do drzwi mieszkania i wtem słyszę wołanie chłopaka.
- Czekaj! – odwracam się, a Luke stoi tuż za mną.
Tego bym się nigdy nie spodziewała, ale on mnie pocałował! Momentalnie w mojej głowie uwolniły się substancje odpowiadające przeżyciom, po zawarciu środków, dzięki którym człowiek czuje się lepiej.
Ja nie musiałam ich brać. Wystarczy mi jeden pocałunek z Lukiem. Czuje, że to nie będzie taka zwykła przyjaźń.
Trwaliśmy tak kilka dobrych sekund.
Uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuje, za najlepiej spędzony dzień!
-Nie! To ja dziękuje!  - odwzajemniam uśmiech i daje mu buziaka w policzek.
- Do jutra. – uśmiechnięta otwieram drzwi do mieszkania. Odwracając się zobaczyłam jak Luke potyka się idąc tyłem, aby mi pomachać ręką na pożegnanie.
Zaśmiałam się i zniknęłam za drzwiami.  

- I co było dalej? – spytała moja kuzynka.
- Od tamtej pory już nigdy go nie zobaczyłam. – powiedziałam smutno.
- Ale czemu? Nie przyszedł pod fontannę?
- Nie. To ja nie przyszłam…
-Ale przecież mogliście być razem do dzisiaj!
- Niestety, tego samego wieczoru dowiedziałam się też, że nazajutrz wracamy do domu, babcia wylądowała w szpitalu.
- Przykro mi. – podchodzi do mnie kuzynka i przytula się.  – A nie próbowałaś odnaleźć go na facebooku czy coś?
- Nawet nie wiem jak się nazywa.
- Ja zawsze chciałam pojechać do Australii! Pojedziemy razem i może uda ci się go znaleźć!
- Wątpię.
- Oj no proszę. Spełnisz moje marzenia i zarazem swoje!
- A jakie jest twoje marzenie? – pytam zaciekawiona.
- Żeby zobaczyć ich! – wtedy Maggie pokazuje mi zdjęcie 5 chłopaków.
Nie wiem, czy może wspominając go, ubzdurałam sobie, że jeden chłopak jest podobny do Luke albo po prostu to jest na pewno on!
- Jak on ma na imię? – wskazuje na chłopaka.
- Luke Brooks.
- Maggie! Chyba go znalazłam! – cieszę się jak głupia. 


_______________________________________

 Imagin dla Love Believe

Nie wiem, czy spełniłam Twoje oczekiwania, ale nie miałam innego pomysłu. ;/
Mam nadzieję, że choć trochę się podoba. xD