piątek, 26 października 2012

6. Jakub Błaszczykowski

  Nareszcie! Już nie mogłam się doczekać tego filmu. Ja ja bym miała nie iść na film o naszych piłkarzach? To by musiał chyba być koniec świata.
  Dobra już spokój. No dalej niech ten film się zaczyna.
  Zobaczyłam wchodzącego na salę właściciela kina. Znałam go, bo był przyjacielem mojego ojca.
- Mam dla was wszystkich niespodziankę. - powiedział - Dziś film będą oglądać dwie bardzo dobrze wam znane osoby. - jestem bardzo ciekawa kto to może być. Nagle zobaczyłam w wejściu na salę dwie postacie. - Przywitajcie serdecznie Kubę Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. - nie no chyba zaraz zemdleje.
- Witamy wszystkich. Ja i Łukasz bardzo chętnie obejrzymy z wami film. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. - powiedział Błaszczykowski.
  Na sali rozległy się brawa. Piłkarze skierowani przez właściciela zajęli miejsca.
  Rozpoczął się film. Bardzo mi się spodobał. No nawet się wzruszyłam. Po zakończeniu filmu znów rozległy się głośne brawa.
  Gdy zapaliły się światła obok Piszczka i Błaszczykowskiego zebrał się tłum.  Postanowiłam wyjść z kina, no bo z moim szczęściem to ja się nigdy do nich ie dopcham.
   Wyszłam za zewnątrz. Strasznie lało. Postanowiłam poszukać samochodu mojego brata, który miał po mnie przyjechać. Po chwili otrzymałam od niego sms'a:
                    "Anka przyjechała. Musisz sama wrócić ;] "   
- Świetnie. Idealna pogoda na spacer. - powiedziałam sama do siebie.
      Postanowiłam zostać jeszcze  trochę pod kinem z nadzieją, że przestanie padać. Nagle ktoś na mnie wpadł. No i oczywiście wylądowałam w kałuży .
- Uważaj jak chodzisz idioto! - krzyknęłam.
- Oj przepraszam. Nie zauważyłem cię.  - usłyszałam spojrzałam w górę i zobaczyłam stojącego przede mną  Błaszczykowskiego i prawie turlającego się ze śmiechu Piszczka.
- Każdemu może się zdarzyć.  - powiedziałam po chwili.
- Czemu tak tu stoisz? - spytał Kuba.
- Czekam aż przestanie padać. - powiedziała. - a właściwie to brat miał po mnie przyjechać ale oczywiście ma ważniejsze sprawy na głowie.
- To może my cię podwieziemy. - zaproponował.
 -Ja mam lepszy pomysł! - wydarł się Piszczek. - Ale najpierw powiedz nam jak masz na imię .
- Dominika.
- Bardzo ładnie. - uśmiechnął się. - No więc może Dominiko wybrałabyś się z nami do klubu? - spytał.
- Chętnie Tylko chyba musiałabym się najpierw przebrać.
  Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Najpierw zawieźli mnie pod dom, przebrałam się i pojechaliśmy do klubu.
  Cały czas spędziłam z Kubą. W pewnym momencie przysunął się bliżej i pocałował mnie.  Najpierw zaczęłam odwzajemniać gest ale po chwili odepchnęłam go i wybiegłam z klubu.
 Usiadłam na ławce w parku i zaczęłam płakać. Po 15 minutach udałam się do domu.
                                                           ,'Piszczek',        
  Kuba cały czas był z Domi. W pewnym momencie zauważyłem, że dziewczyny nie ma o on siedzi jakiś przygnębiony.
-Gdzie Dominika?  -spytałem.
- Uciekła.
-Stało się coś ?
- Pocałowałem ją a ona uciekła.
- Czemu za nią nie pobiegłeś?
- \Nie wiem. Jakoś tak ...  Nie nie wiem..
- Kuba słuchaj. Od tygodnia tu jesteśmy i szukamy tej dziewczyny, która tak bardzo ci się spodobała. Teraz kiedy wiem, że to Domi to nie dziwie ci się bo jest niezła. - musiałem to powiedzieć-  Nie możesz sobie tak łatwo odpuścić.
- To co mam niby zrobić?
- Chłopie wiemy gdzie ona mieszka. Jutro tam pojedziesz i jej wszystko wyjaśnisz jasne?
- Dobra spróbuje.
                                  Miesiąc później ,'Dominika',
   Następnego dnia Kuba przyszedł do mojego domu  i wszystko mi wyjaśnił. Od tego czasu. No może nie. Od trzech tygodni jesteśmy parą.  Może moi bliscy nie są z tego zadowoleni. Ale ja jestem szczęśliwa.
_____________________________________________________________________________
 Uff. Udało się napisać.
Dla : Kika.
Niestety musiałam troszczę skrócić, bo dostałam ochrzan, że od rana w internecie siedzę.
Mam nadzieję, że się podoba.

niedziela, 21 października 2012

5. Tom Parker



Z punktu widzenia Toma
Właśnie szedłem sobie na spacerek po rodzinnym mieście, zmierzając ku przygodzie. Byłem już parku, niedaleko fontanny. Moją uwagę przykuła pewna osoba śpiewającą Heart Vacancy. Postanowiłem do niej podejść.
- Z uczuciem dziewczyno, z uczuciem.
z punktu widzenia Ally
Śpiewałam sobie Heart Vacancy z repertuaru The Wanted, aż ktoś mi przeszkodził.
- Z uczuciem dziewczyno, z uczuciem.
Odwróciłam się, ale moje oczy zamieniły się w pięciozłotówki, kopara mi opadła, gdyż iż to był facet z mojej ulubionej bandy.
– To tylko sen. – walnęłam się z liścia. – Ally, masz bujną wyobraźnię… - uśmiechnęłam się do siebie, ale jednak w stronę moich zwidów.
- Wszystko okej? Ally…  - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie. To znaczy tak. To naprawdę sen?
Podszedł do mnie i lekko dotknął mojej dłoni. To jednak „chyba” prawda, poczułam jego dotyk na swoim ciele.
- Już wiesz, że to nie jest jednak sen, czy mam cie uszczypnąć?  - zaśmiał się.
- Szczypaj. – machnęłam i wyciągnęłam ręką przed siebie.
- Ałć… - wyrwało mi się. – Czyli ty, to naprawdę jesteś ty… Tom Parker… Ja nie mogę…
- Mogę przysiąść?
-Ty się mnie pytasz czy możesz przysiąść?!
- Noo tak…
- Ty rób co chcesz, przecież nie będę ci rozkazywać. – machnęłam ręką.
- Ale tyś zabawna. – zaśmiał się. – No  to przysiądę. Więc co tu robisz sama?
- Sama? Tyle ludzi wokół przecież jest, piosenka mi towarzyszy, do tego w waszym wykonaniu. Nie mogę powiedzieć, że jestem sama.
- No więc może zadam ci inne pytanie… Dlaczego tutaj jesteś?
- Przypomina mi to najlepszy okres w moim życiu. Przychodziłam tu często z moją babcią. – łza mimowolnie wyciekła z mojego oka, ale to nie była taka zwykła łza- to była łza szczęścia. Piosenki, które śpiewam tu, śpiewam właśnie dla niej. – Staram się być tu codziennie o 13.43. – o tej godzinie przestała cierpieć.
Chłopak uważnie wsłuchiwał się w moją historie.   
Gadaliśmy tak jeszcze bardzooo długoo – głównie o życiu prywatnym każdego z nas.
 Straciliśmy nawet rachubę czasu.
Zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam.
 -Musze iść… - posmutniałam.  – Szukają mnie.
- Eh…  No szkoda. Do zobaczenia. – pomachał ręką.
- Pa. – podeszłam i dałam mu buziaka w policzek. Chłopak się uśmiechnął. 

Z punktu widzenia Toma

Jestem naprawdę totalnym idiotą – tak się zachwyciłem jej buziakiem, że teraz nie mam się z nią jak skontaktować, a ona pewnie jedzie już autem.
Walnąłem się w czoło.
- Głupek.  –syknąłem pod nosem.
Ale czekaj… ona przychodzi tu codziennie o godzinie… o godzinie… 13.00…13.43! Tak! Właśnie tak. Jestem tu jutro, to jest pewne. Uczucie, jakie panowało we mnie przy tej dziewczynie nie da się opisać. Gadaliśmy tylko kilka godzin, a ja już się zakochałem. Czy to jest możliwe?? Teraz to właśnie sobie uświadamiam i tak  - zakochałem się.

Z punktu widzenia Ally

Kiedy z nim rozmawiałam, zupełnie zapomniałam, że to jest ten sam Tom Parker, który jest sławnym człowiekiem. W jego towarzystwie czułam się swobodnie. Rozbawiał mnie, gdzie nikt inny nie potrafił tego zrobić.
 W moim sercu coś zadrżało. To chyba coś ważnego. Uczucie – czyżbym się zakochała? To chyba nienajlepszy pomysł, po tym co ostatnio przeszłam. Boje się, że nie będę mogła już nikomu zaufać. Ale w końcu nad czym rozmyślam jak i tak go już nie spotkam, chociaż fajnie by było.

Dzień później

Przyszłam jak zawsze w to samo miejsce, ale ktoś tam już był- chłopak z gitarą. Chyba wiem, kto to może być.
- Hej. Co ty tu robisz? – spytałam z uśmiechem.
- Czekam na ciebie. – uśmiechnął się. – To dla ciebie. – podał mi nie za wielki bukiet różyczek.
- Dziękuje!- odwdzięczyłam się buziakiem. – A tak właściwie, z jakiej to okazji?
- A z takiej to okazji, że… że cie widzę. To co dzisiaj gramy?
- Golden…?
- Jak sobie życzysz…

Rok później

Razem z Tomem tworzymy zgraną parę – przynajmniej tak mówią nam nasi rodzice. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! Nigdy nie spotkało mnie większe szczęście. 

____________________________________________

I jak?? Podoba się??  Dziękuje za to, że tamten imagin się podobał ^^ :D

niedziela, 14 października 2012

4. Sebastian Chochołowski

  Nienawidzę tej szkoły. Znowu mamy wybierać przewodniczącego. Ale po co? Jak wiadomo, że wygra Sebastian. Przecież nikt nie będzie z nim konkurował. I znowu będzie mi dokuczał. Dobra dzwonek. Idziemy na lekcje.
   Haha. Wiedziałam. Jak zwykle wszyscy zagłosowali na Sebastiana.
- No i znowu wygrał najlepszy. Nikt się nie może ze mną równać.- powiedział na cały głos. - To imprezka u mnie w sobotę. Zapraszam wszystkich.
   Wszyscy byli zadowoleni z tego wyboru oprócz mnie i mojej przyjaciółki Laury.
- Banda kretynów. Znowu wybrali tego pozera. - powiedziała, gdy wyszłyśmy z klasy.
- Mam. Nadzieję, że nie będzie mnie zaczepiał.  - no niestety myliłam się. Po chwili podszedł do mnie i Laury.
- Wy dwie nawet nie ważcie się pokazywać na mojej imprezie. - powiedział wskazując na nas. - Wystarczy, że muszę patrzeć na nas w szkole.
- Seba. Odwal się od nas. To nie jest zabawne. - odezwała się Laura.
- Mówiłaś, czy to mucha leciała. - zaśmiał się i poszedł do swoich kumpli.
- Nie przejmuj się. To zwykły idiota. - powiedziała moja przyjaciółka .
   Po południu siedziałam z Laurą i mnie w domu. Zastanawiałam się czemu Sebastian tak nas traktuje.  Co mu takiemu zrobiłyśmy.
- Wera! Patrz to!- zawołała mnie przyjaciółka i zaczęła czytać. - " Rzuć klątwę na prześladowce. Niech poczuje się tak jak ty" .  To jest świetne. Musimy to wypróbować na Sebie.
- No nie wiem. Wiem, że ty lubisz takie rzeczy więc spróbuj sama. - powiedziałam. Posiedziałyśmy jeszcze trochę i Laura poszła do siebie.
                                             
  Szkoła, jak szkoła. Wiadomo.  Seba ostatnio nie pojawia się. . Ciekawe czemu.
- Laura. Czy ty próbowałaś rzucić tą klątwę? - spytałam z ciekawości.
- A czemu pytasz ?
- Powiedz po prostu.
- Noooo... Tak. Próbowałam. - odpowiedziała. To mi wystarczyło.
     Po szkole udałam się do księgarni. Za uwarzyłam jakiegoś chłopaka trzymającego w ręce moją ulubioną książkę.  Postanowiłam do niego podejść.
- Hej.. Chciałam tylko powiedzieć, ze to naprawdę świetna książka. 
- Daj mi spokój. Też chcesz się pośmiać z mojej twarzy ? - obrócił się w moja stronę i zobaczyłam jego twarz cała pokryta krostami i pryszczami.
- Nie. Nie obchodzi mnie jaka masz twarz. Jestem Wiki. Może pójdziemy na kawę i pogadamy o tej książce? -zaproponowałam. Zgodził się.

        Od ostatniego czasu. Codziennie spotykam się z tym w chłopakiem w  kawiarni. Chyba zaczynam coś do niego czuć. Jestem już   prawie pod kawiarnia.
 - Hej mała. Uważaj żebyś okularów nie zgubiła. -  zaczepił mnie jakiś chłopak a chwile później pojawił się jego kolega.
- Kicia. Zdejmij szkiełka pokaż buzie. - powiedział ten drugi.
- Zostawcie ja w spokoju. - krzyknął ktoś nagle. Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka z którym byłam omówiona. Teraz zaczęli śmiać się  jego twarzy i popychać go.  W końcu gdy upadł poszli sobie. Podbiegłam do niego i gdy zdjęłam kaptur okazało się, że to Sebastian. Wtedy byłam w szoku. Ale teraz wiem, że klątwa którą rzuciła moja przyjaciółka zadziałała.  
     I dzisiaj mogę jej za to dziękować. Byc może gdyby nie ona. Dzisiaj nie byli byśmy szczęśliwym małżeństwem.
____________________________________________________________________________
  
Zamówione przez :  Werka ♥

Mam nadzieje, ze się podoba.

piątek, 12 października 2012

3. Jakub Gierszał


- No pośpiesz się może trochę. - Marta zaczęła mnie pospieszać.
- Już idę. No nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie. - moja kochana przyjaciółka postanowiła odwiedzić swojego kuzyna. No ale oczywiście samej jej się nie chce jechać.  - Na pewno mam z tobą jechać? - spytałam.
- Tak. Nie bój się Kuba ci nic nie zrobi. - powiedziała i pociągnęła mnie do pociągu.  Po jakiś 2 godzinach byłyśmy na miejscu.
- Szybko. On na pewno już na nas czeka. - powiedziała Marta i ruszyłyśmy  w stronę rynku.  Nie wiem po co w ogóle tu przyjechałam. Po  jakiś 15 minutach stałyśmy już przed drzwiami jakiegoś mieszkania.  Marta zadzwoniła ( zadyndała xD) .
- Hahahaha. Wydaje mi się, że twój kuzyn nie spodziewał się gości. - powiedziałam, gdy nikt nadal nie otwierał drzwi.
-Nie rozumiem. Przecież dzwoniłam. Uprzedzałam go, że przyjadę.
- Nie przejmuj się każdemu może się zdarzyć, że zapomni. - pocieszałam Martę.  Postanowiłyśmy przejść się trochę po mieście i spróbować później jeszcze raz.  Poszłyśmy nad Wisłę porobiłyśmy sobie parę zdjęć. Znalazłyśmy się powrotem na rynku.  Ja usiadłam na ławce a Marta poleciała do sklepu.  Usiadłam obok jakiegoś przystojnego blondyna. Wyglądał na niezbyt szczęśliwego. Postanowiłam z  nim pogadać.
- Zły dzień? - spytałam.
- Miała mnie dzisiaj odwiedzić moja kuzynka. No ale ja oczywiście o tym zapomniałem. Na dworcu już jej nie było i  zapewne ona nie zastała mnie w domu. - powiedział. Dopiero po chwile zobaczyłam z kim rozmawiam . To był Dominik.. Nie! Wróć! Jakub Gierszał. Mój Boże spotkałam mojego ulubionego aktora.  Chyba zaraz spadnę z tej ławki.  Oczywiście moja nieśmiałość zwyciężyła i więcej się nie odezwałam. Zobaczyłam, że Marta wychodzi ze sklepu i pobiegłam do niej.
- No to co robimy teraz? - spytała.
- Nie wiem. Ale nie uwierzysz kogo spotkałam. - powiedziałam.
- No kogo?  -spytała.
- Jakuba Gierszała! - wykrzyknęłam.
- Co? Gdzie on jest?
- Patrz tak. Na tej ławce. - powiedziałam, a ona szybko pobiegła w jego kierunku.  Chwila on Idzie do niej. Z jakiego powodu on ją przytula. Idę do nich.
- Chyba już zdążyłeś poznać moją przyjaciółkę? -spytała Marta.
- No rozmawialiśmy chwilę, ale  nie wiem jak masz na imię. - zwrócił się do mnie.
- Jestem Sylwia.
- To idziemy do ciebie? -spytała Marta.
- Jasne chodźcie. - powiedział i poszłyśmy za nim. 
                                                              5 Miesięcy Później
      Miesiąc temu przeprowadziłam się do Torunia. Konkretnie wprowadzam się do Kuby. Jesteśmy razem już jakieś 4 miesiące. Układa nam się świetnie. Własnie jesteśmy u jego rodziców.  Powód? Chcemy im powiedzieć o naszych zaręczynach. Mam nadzieje, ze mnie zaakceptują.
______________________________________________________________________________

No wreszcie to dodałam. Zamówienie zostało przyjęte zanim  Dżagodaa ;]  została współautorką, dlatego zostało zrealizowane.

Przepraszam za te opóźnienia  Mam mały problem z internetem.    

niedziela, 7 października 2012

2. Nathan Sykes



Mam na imię Eliza. Ponieważ jestem już pełnoletnia zarabiam na siebie sama. Pracuję w klubie „Weekend”. Mój szef jest nie do zniesienia, ciągle mu coś nie pasuje. Dziwie się, że jeszcze mnie nie zwolnił, wróć – wypluj te słowa w ogóle.
Dzień jak co dzień od godziny 16.00 do 24.00 pracuję. Właśnie jestem w drodze. Dzisiaj ma być jakaś „niespodzianka wieczoru”. Ma zagrać jakiś zespół. Strasznie chciałabym, aby to byli The Wanted, nigdy nie miałam okazji być na ich koncercie, choć tak bardzo ich lubię. Na pewno będzie to One Direction lub Lawson, bo innych tutaj nie widziałam.
No dobra, fartuch założony. Idę obsługiwać.

4 godziny później

Zespół szykował się już na scenie do występu – przynajmniej tak mi się wydawało, bo nie skierowałam wzroku bezpośrednio na scenę.
W końcu nagle coś we mnie pękło. Kiedy usłyszałam piosenkę „Heart Vacancy”, wzrok mój od razu powędrował w miejsce, gdzie na pewno dzieją się rzeczy, o których marzyłam od dawna.
Tak! A to jednak oni!
Moje ciało było już jak w hipnozie. Pokierowałam się pod samą scenę. Ujrzałam cały zespół, ale serce zaczęło mi walić 1000 razy na minutę, kiedy to Nathan wyciągnął ku mnie rękę. Długo myślałam, że to wyobraźnia płata mi takie figle, ale jednak nie. Poczułam na ciele dotyk chłopaka, który był dla mnie największym marzeniem. A jednak. Pozwoliłam mojemu idolowi, aby „wciągnął” mnie na scenę. Patrzył się prosto w moje oczy. W tej chwili byłam w niebie, jego oczy to coś co chciałoby się mieć tylko dla siebie.
 To co teraz czułam… Tego nie da się po prostu opisać.
Po skończonym koncercie The Wanted postanowili sobie odsapnąć. Przysiedli przy stoliku. Z tego, że moim obowiązkiem jest przyjmowanie zamówień, podeszłam do nich.
- Dzień dobry, co podać? – spytałam z uśmiechem.
- Coś do picia wystarczy, bo zaraz uschnie mi gardło. - złapał się za nie Tom. Ja lekko się zaśmiałam.
- Dobrze, może być woda mineralna?
- Kochana, mi wszystko jedno, byle żeby dało się to wypić. – posłał w moją stronę przyjemny uśmiech.
- A dla panów? – traktowałam ich jak zwykle traktuje klientów.
- Ale jakich panów… - Nath wstał i podał mi rękę. – Jestem Nathan, a to jest Max, Tom, Siva i Jay.
- Eliza.
- Cieszę się, że zechciałaś zrobić mi ten zaszczyt i wejść na scenę.
- Ja cieszę się bardziej niż ty.
- Muszę cię o coś poprosić, bo będę się zadręczał do końca życia. – uśmiechnął się. - Czy dostanę twój numer telefonu?
- A co jeśli nie posiadam komórki?
- Wszystko jedno, ważne żebym mógł cię jeszcze zobaczyć.
- Miło mi, na szczęście mam telefon. – zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak sie cieszę.
Wymieniliśmy się swoimi numerami.

2 lata później

Niestety musiałam poszukać sobie innej pracy, gdyż zostałam zwolniona, na drugi dzień po incydencie gdzie znalazłam się na scenie. Ale tym się aż tak bardzo nie przejmowałam. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, a raczej „Sprawkę”. Od niecałych dwóch lat jestem szczęśliwa w związku z Nathanem. Nie spodziewałam się, że może to się w ogóle tak skończyć, ale cieszę się z tego faktu, że pracowałam, w „Weekend”, bo gdybym nie podjęła się tej pracy, zapewne „teraz” wyglądałoby inaczej. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Nath poprosił mnie, żebym poszła z nim na spacer do parku. Oczywiście sie zgodziłam. 

W parku

Przysiedliśmy sobie przy małej ławeczce, nie daleko stawu. Siedziałam wtulona w niego kiedy nagle chłopak wstał. Przyklęknął ciągle patrząc mi w oczy. Wyciągnął coś z kieszeni.
- Elizo, wiesz, że kocham cię ponad życie. Wyjdziesz za mnie?
- Nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie! Tak!
Rzuciłam się mu w ramiona. Pocałował mnie, potem na moim palcu znalazł się pierścionek, który od tej pory połączył mnie z Nathanem za zawsze. 

___________________________________________

To jest mój pierwszy taki rozdział. Nie wiem jak wyszedł, nie wiem czy się podoba. ;) 

wtorek, 2 października 2012

1. Cristian Tello

Jestem Monika. 2 miesiące temu uciekłam z Polski. Miałam już dość wszystkiego. Kilka lat temu zaczęłam ćpać.  Narobiłam sobie długów u jakiś podejrzanych dilerów. Spłaciłam wszystko! Lecz oni chcieli więcej. Byłam spłukana. Pamiętam jak jeden z nich powiedział " skora nie chcesz płacić załatwimy to w inny sposób:. Co dwa dni przyjeżdżali  po mnie i zmuszali do seksu z jakimiś bogaczami. To było okropne.
 Uciekłam do Barcelony. Tu poznałam nowych (lepszych) ludzi. Siedzę sobie na ławce w parku. W pewnym momencie obok mnie siada jakiś chłopak. Mniej więcej w moim wieku. Na nawet ładny. Siedzimy tak sobie w ciszy przez ok. 5 minut.
- Przepraszam, nawet się nie przywitałem.  Jestem Cristian Tello. - mówi.
- Monika Janowska. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie jesteś Hiszpanką? - pyta.
- Nie. Pochodzę z Polski.
 Po chwili podeszli do nas jego koledzy.
- O nasz mały Cristian znalazł sobie koleżankę.  - śmieje się mężczyzna w długich kręconych włosach. - Jestem Carles. - przedstawia się. - A to są Leo i Cesc.
- Czesć ! - wykrzyknęli razem.
- Hej. Jestem Monika. - ponownie się przedstawiam.
- Może pójdziesz z nami na imprezę> - pyta chyba Leo.
- Przecież my nie imprezujemy. - mówi Cesc jednak Leo szybko szturcha go ramieniem i puka się w czoło.
 Zgodziłam się. Poszliśmy w piątkę do klubu. Tam chłopacy spotkali jakiś znajomych z dziewczynami i bawiliśmy się wszyscy razem.
                                                                                   Miesiąc później 
    Więcej nie spotkałam się z Tello. Utrzymuję tylko kontakt z Carlesem. W tedy po imprezie spędziliśmy z Crisem razem noc. Byliśmy kompletnie pijani. Rankiem stwierdziliśmy, że zapomnimy o sobie. Jednak około dwa dni temu okazało się, że wpadliśmy. On ni cie wie. W końcu mamy o sobie zapomnieć.
     Oglądam właśnie sobie mecz w telewizji. Fc Barcelona rozgrywa kolejne wspaniałe spotkanie. W pewnym momencie moją uwagę zwraca skrzydłowy Blauguarany. Czekam aż może pokażą go z bliska. Na koszulce widzę nazwisko Tello. Jestem w szoku. Jak mogłam nie wiedzieć, że poznałam piłkarza mojej ulubionej drużyny. Chwile potem rozpoznaje też Leo i Cesca.
                                                       
9 miesięcy później 
    Mała Anna ma już miesiąc. Niestety jest bardzo podobna do swojego ojca. Postanowiłam przejść się z nią do parku.  Ubrałam małą i wsadziłam do wózka. Do parku doszłyśmy w niecałe 15 minut. nagle podszedł do nas jakiś mężczyzna. Po chwili rozpoznałam, że to Carles. - O Monika. Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział.
- No fakt. - odpowiadam kontaktowaliśmy się tylko przez telefon.
- Czy to... dziecko Cristiana? - pyta wahając się chwile.
Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową.
- Posłuchaj wiem, że sądziliście razem noc. Tylko dlaczego postanowiliście sie rozejść?
- Oboje stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej.
- Poczekaj tu chwilę. - powiedział  i pobiegł gdzieś.  Chwilę później wrócił a razem z nim przyszedł Cristian.  Gdy mnie zobaczył był w szoku.  Jeszcze większy szok przeżył, gdy wzięłam małą na ręce.
- Czy to.. czy to moja córka?- pyta.
- Tak. - powiedziałam a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Cris wziął małą na ręce i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Nawet jest do mnie podobna. Co nie Carles? - zaśmiał się. Na moją twarz powrócił uśmiech. Cristian odłożył Annę do wózka usiadł obok mnie i namiętnie pocałował.
- To musiało się dobrze skończyć. - powiedział Carles do podchodzących Leo i Cesca.
____________________________________________________________________________
No to jest pierwsze opowiadanko. Mam nadzieję, że się spodoba.

Niedługo pojawi się zakładka : Zamówienia.
Będziecie mogły tam zamówić sobie opowiadanko. 
  

poniedziałek, 1 października 2012

Hejka ;]

Postanowiłam założyć kolejnego bloga. Nie będzie tu żadnego opowiadania.. tzn  będą tu powstawały takie jedno-party czyli jednoczęściowe opowiadanka. Mam nadzieje, że wam się spodoba i będziecie czytać i komentować.