-Długo jeszcze będą mieć ten trening? – pytam przyjaciółki.
- A skąd ja mam to wiedzieć! Lepiej tu siedźmy i czekajmy.
Ciesz się, że już sobie nie pojechali. Mamy chociaż tyle szczęścia! – odezwała
się Irka.
- A czy to jest w ogóle dobry pomysł, żeby chować się za
samochodem? Jeszcze nas o coś posądzą…
- Ale to nie jest samochód żadnego z nich. Kto parkował by
tak daleko kiedy pod samym wejściem jest tyle miejsca? Ja ci mówię nic nam nie
grozi, nikt nas nie zobaczy, a my – jak oni skończą trening- wyjdziemy jakby
nigdy nic i będzie okej. – przyjaciółka mruga do mnie okiem.
- Niech ci wierzę.
Nadal zastanawiam się, czy nie wpakowałyśmy się w jakieś
kłopoty. To dzieje się przeważnie zawsze kiedy jestem z nią. Jeszcze kiedyś
zamkną nas razem w więzieniu. Gwarantuję, ale lepiej ‘wypluję’ te słowa.
Nudno, nudno i jeszcze raz nudno. Czy nie możemy iść
normalnie jak każdy normalny człowiek popatrzeć kulturalnie, a nie chować się
jak jakieś bandziory za autem? Ach te pomysły Irki. Nigdy ich nie zrozumiem.
- Czemu nie zagadasz do tego nowego kolesia? Widzę, że
ciągle się na niego gapisz! – zadaje nagle pytanie przyjaciółka, żeby nie
siedzieć dłużej w ciszy.
- Oj tam. Bez przesady, jest ładny, ale nie w moim stylu.
Nie można sobie tylko popatrzeć? A czemu ty nie zagadasz?
- Przecież wiesz, że mam chłopaka! A no tak, nie jest
piłkarzem. Oczywiście, że nie twój styl, zapomniałam!
- Jak zwykle przesadzasz… Ale masz racje, rzeczywiście. –
uśmiecham się na jej słowa.
W pewnym momencie słyszę jakieś kroki w naszą stronę, Irka
pewnie też je słyszy.
- Yyy… pomóc w czymś? – odzywa się nieznajomy głos.
CO??? Czy to… Czy to Tomasz Kędziora???! ! NIE, NIE, NIE!!! Nie wierzę, to nie może być
prawda!
Wiedziałam, że pomysł Irki będzie do bani, ale nie… musiałam jej
posłuchać!
- Oczywiście, że nie, koleżance zrobiło się słabo, nie
wiedziałam, czy dam sobie radę, samochód był blisko więc doszłyśmy do niego i
na chwilę się zatrzymałyśmy. –
oczywiście, że ja muszę być tą ‘poszkodowaną’. Irka powoli wstaje, łapie mnie
pod rękę i chce się ulotnić.
- Szczerze mówiąc nadal nie wygląda najlepiej, według mnie
jest jakaś blada, ale może mi się wydaje. – odpowiada piłkarz Lecha Poznań.
„To przez Ciebie idioto!” myślę sobie, ale nie potrafię się
odezwać.
- Zawiozę was do szpitala. – informuje Tomasz.
- Ależ nie trzeba! – nagle ‘odzyskuje’ przytomność.
- Nie byłbym tego taki pewien. – stawia na swoim chłopak. –
A tak, nie przedstawiłem się. Jestem Tomek. – podaje dłoń.
- Ja jestem Irka, a to moja przyjaciółka Edyta. –
przedstawia nas Irka.
Jakbym sama nie mogła tego zrobić…
- Więc dziewczyny, wskakuje, to żaden kłopot. – nalega.
- Nie dziękujemy, dojdziemy same.
- Przykro mi, ale nie wiem czy nie stanie się coś gorszego
Edycie więc wole zawieść was tam osobiście.
- Ale ja nie wzięłam po prostu leków i teraz oto są takie
efekty. – próbuje go jakoś przekonać, że nic mi nie jest.
- To chociaż podwiozę cie do domu.
- Nie, naprawdę, nie trzeba. Dojdziemy same. – uśmiecham
się.
-W sumie to Tomek ma rację, nie wiadomo co się może stać po
drodze, a ja mogę nie dać sobie sama rady… - przeciąga Irka. – Lepiej, żeby
odwiózł cię do domu, ja dam sobie radę. – mruga do mnie okiem. Nie wiem o co
jej chodzi. Nadal jestem w głębokim szoku i pewnie rzeczywiście nie wyglądam
najlepiej.
- Czyli mogę ją odwieźć do domu? – uśmiecha się piłkarz.
Ym… Piłkarz. Ja to świetnie brzmi. Ale nadal nie wyobrażam
sobie wspólnej przejażdżki autem z Tomaszem Kędziorą.
- Oczywiście. Dziękuje za zrozumienie. – Irka się uśmiecha,
żegna i odchodzi.
- To gdzie mieszkasz? – pyta i otwiera drzwi pasażera, abym
mogła wejść do auta.
Wsiadam, podaję mu adres i odjeżdżamy.
Po drodze poznajemy się bliżej. Rozmowa staje się coraz
milsza, a drogi do domu zostaje coraz mniej.
- Cieszę się, że mogę ci pomóc. – odzywa się.
- Dziękuje więc ci bardzo. – uśmiecham się i spoglądam
prosto w jego oczy.
Ma takie piękne oczy… Całe szczęście, że stoimy na
światłach, bo jestem pewna, że spowodowałby wypadek.
Nawet nie myśli, żeby ruszyć.
Siedzimy tak w milczeniu kilka sekund, patrząc sobie w oczy,
aż nagle samochód za nami zaczyna się denerwować, trąbiąc na nas.
- Musieli popsuć tą piękną chwilę? – wypala ze słowami
Tomek.
Ja się rumienię i śmieję.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale.
Nagle moja kieszeń zaczęła wibrować. Na wyświetlaczu
telefonu widniał sms od Irki.
„Jutro mi wszystko opowiesz. ;-D WSZYSTKO! ^^”
Śmieję się do telefonu, Tomek to zauważa.
- Gadasz z telefonem? – śmieje się.
- Być może.
- Koniecznie musisz mi dać swój numer telefonu, bo chcę,
żebyś na moje sms’y też tak się śmiała do ekranu. – żartuje.
- Nie ma sprawy. – cieszę się.
- A co powiesz, na to, jeśli przyjechałbym jutro po ciebie
do ciebie i zabrałbym cię do jakiegoś miejsca?
- Hym… Mnie, mnie, mnie….? – uśmiecham się.
- Ciebie, ciebie, ciebie.
- Powiem, że będzie mi bardzo miło dokądkolwiek pojedziemy.
– przyznaję.
- Cieszę się.- Już się nie nogę doczekać. – mruga do mnie
okiem.
Niestety jesteśmy już na miejscu.
Kierowca szybko wysiada z auta i podbiega do moich drzwi.
Pomaga mi wysiąść obejmując mnie w pasie.
Nie protestuję.
- Wiesz co, w sumie cieszę, że zemdlałaś pod moim autem.
- Nie zemdlałam, tylko zrobiło mi się słabo i ja również
cieszę, się z tego przypadku.
- To jak… jesteśmy na jutro umówieni?
- Oczywiście.
Ostatni raz patrzę mu głęboko w oczy. On mi też.
Nagle nasze twarze są coraz bliżej. Każdy centymetr maleje,
powstają coraz to mniejsze milimetry.
Tak!
Pocałował mnie!
Tego dnia na pewno nigdy nie zapomnę! Nie wierzę w to, ale
naprawdę się zakochałam! I do tego w chłopaku z moich marzeń!
Jestem prawdziwą szczęściarą! Nie wiem, co by było gdyby nie
pomysł Irki.
____________________________________________
Taki tam imagin dla z okazji jej imienin, które były już dawno xD
Ale co tam... jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! <3