poniedziałek, 3 sierpnia 2015

35. Karol Linetty

Przenieśmy się kilka lat, niewiele, w przyszłość


- Karol... No gdzie my idziemy? - próbowałam wypytać chłopaka.
Od jakiegoś czasu przemierzaliśmy ulice Londynu. Szczerze mówiąc to miałam wrażenie, że zaczynamy chodzić w kółko.
- Spokojnie kochanie, poczekaj chwilę to się dowiesz.
- Taa... spokojnie. Są moje urodziny, miałam zamiar chociaż dzisiaj odpocząć, a ty mnie ciągniesz nie wiadomo gdzie.
- Nie marudź proszę. - powiedział spokojnie.
- Tak, ja marudzę. Cokolwiek by się nie stało wszystko na mnie. Bo marudzę, bo coś źle zrobię, bo w czymś przeszkadzam, co by się nie działo Angelika jest winna.... - chciałam mówić dalej jednak Karol przerwał mi pocałunkiem - Wiesz, że jeśli będziesz mnie tak uciszał to zacznę mówić więcej? - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Proszę bardzo, ale już jesteśmy na miejscu.
- Na prawdę? Ten cały spacer był po to, żeby i tak znaleźć się w domu?! - krzyknęłam. Czyli miałam dobre wrażenie.
- Zaraz zobaczysz po co to było.
Udaliśmy się z powrotem do mieszkania chłopaka. Przeraziła mnie trochę cisza, która tam panowała. Od początku miałam wrażenie, że ktoś tam jest.
Karol nie pozwolił mi iść przodem, tylko poprowadził mnie jakbym pierwszy raz tam była.
Gdy dotarliśmy do pomieszczenia zwanego salonem oniemiałam. Byli tam wszyscy najbliżsi. Rodzina moja i Karola.
- Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknęli równo, gdy się pojawiliśmy.
Po chwili wszyscy razem, również Karol, odśpiewali dla mnie "Sto lat".
Tylko jak Karolowi udało ich się tutaj wszystkich ściągnąć... Byłam blisko żeby się rozpłakać za chwilę.
Po kolei każdy zaczął składać mi życzenia. Moi rodzice, rodzice Karola. Nasze siostry...
To jest chyba jakiś sen.
- Dziękuję Ci. To jest wapniały prezent. - szepnęłam Karolowi na ucho, przytulając się do niego, gdy już wysłuchałam wszystkich życzeń.
- Ale to jeszcze nie wszystko ode mnie. - powiedział tajemniczo.


Byłam bardzo szczęśliwa mogąc spotkać się z rodziną. Odkąd przeprowadziłam się do Karola do Anglii nie było do tego zbyt wielu okazji.
Mama oczywiście chciała się mnie wypytać o wszystko, jak sobie radzę, czy na pewno wszystko jest w porządku.
Jeju, na prawdę cieszyłam się, że mogę spędzić z wszystkimi trochę czasu.
Gdy zrobiło się już trochę później, wszyscy pojechali już do hotelu, który zarezerwował i  Karol.
- Nawet nie wiem, jak mam ci podziękować za to wszystko. - powiedziałam, gdy zostaliśmy sami - Najwspanialsza niespodzianka.
- Nie musisz dziękować. Ale mówiłem, że to jeszcze nie wszystko ode mnie. - uśmiechnął się.
- Ale to nie za dużo? - spytałam.
- Dla ciebie wszystko, zawsze. - przybliżył się do mnie i pocałował.
- No to co dla mnie masz?
- Ech... Mam po prostu pytanie i jeden mały drobiazg. - powiedział i uklęknął na prawe kolano, z kieszeni spodni wyciągnął małe pudełeczko - Angeliko, wyjdziesz za mnie? - spytał po prostu.
W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- Oczywiście, że tak!
Karol założył mi pierścionek na serdeczny palec prawej ręki po czym wstał i po raz kolejny mnie pocałował.
- Kocham Cię. - wyszeptał tylko.


rok później


Dziś jest jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Mogę poślubić kogoś kogo tak bardzo kocham. 
Cała uroczystość odbywa się w mojej rodzinnej miejscowości. Miejmy nadzieję, ze bez zbędnego rozgłosu. 
Wszystko odbywa się tak jak powinno. 
Karol przyjeżdża do mojego domu po czym przed wyjazdem do kościoła prosimy naszych rodziców o błogosławieństwo. W kościele msza trwa około godziny a podczas niej składamy przysięgę i wymieniamy się obrączkami. 
-Ja Angelika biorę Ciebie Karolu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - mówiąc słowa przysięgi małżeńskiej nie potrafię ukryć łez. 
- Ja Karol biorę Ciebie Angeliko za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Wychodząc z kościoła zostajemy obrzuceni monetami, które oczywiście zbieramy oraz ryżem. 
Wreszcie wraz ze wszystkimi zaproszonymi gośćmi udajemy się na przyjęcie.


Już po północy, gdy zakończyły się oczepiny postanowiłam wyjść na zewnątrz trochę odetchnąć. 
Nie wierze, że to wszystko dzieje się na prawdę. 
- A to tutaj się schowała moja żona. - uśmiechnięty od ucha do ucha Karol znalazł mnie jakiś czas później.
- Potrzebowałam trochę świeżego powietrza. - odpowiadam. 
- Chodź, usiądziemy. - mój mąż (Boże, jak to brzmi) ciągnie mnie na ławkę, położoną nad niewielkim stawem - Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. - obejmuje mnie gdy siadamy. 
- Nawet sama nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo. -
- Ja też. I mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. Kocham Cię. - mówi i czule mnie całuje.
_______________________________________________________________________

I oto jest :D
Imagin niespodzianka o moim bracie dla mojej bratowej < 3
Andzia mam nadzieję, że Ci się podoba :) 

wtorek, 21 lipca 2015

34. Jan Bednarek cz.3

- Dzień dobry księżniczko. - usłyszałam gdy tylko otworzyłam oczy.
- No heej. - przeciągnęłam - A co tu tak ładnie pachnie?
- Niespodzianka. - przesunął tacę ze śniadaniem.
- Oo a to z jakiej okazji? - spytałam.
- Tak z braku okazji. - uśmiechnął się - Powinnaś się ucieszyć.
- Przecież się cieszę,  dziękuję. - cmoknęłam go w polik.
- Smacznego.
Z Jankiem jestem już od jakiegoś czasu.
Jak jest?
Świetnie, cudownie, prawie idealnie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak wspaniale.
- Smakuje? - spytał.
- Jest pyszne. - uśmiechnęłam się - Czy ty coś przeskrobałeś?
- Ja, nie. Dlaczego pytasz?
- Wcześniej nie dostałam od ciebie śniadanka.
- Bo może nie było okazji, z resztą zawsze ty wstawałaś wcześniej. - w tym momencie zadzwonił telefon chłopaka.
Natychmiast wstał i wyszedł z sypialni.
Coś mnie podkusiło, aby podsłuchać rozmowę. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do drzwi.
- Myślisz, że to jest takie łatwe? - usłyszałam - Ciekawe co byś zrobił na moim miejscu... Tak, na pewno... Boje się jej reakcji - czyli coś jest nie tak - Dzisiaj jej powiem... Dzięki bracie. - zaczął kończyć rozmowę.
Szybko wróciłam z powrotem na łóżko.
Co on kombinuje. Nie wiem czy podoba mi się to co słyszałam.
- Kto dzwonił? - spytałam, gdy wrócił.
- Filip, kazał Cię pozdrowić. - usiadł obok mnie.
- Miło, dziękuję.
Janek wydałam się być jakiś spięty. Zamilkł.
- Powiesz mi co się stało, czy nie? - spytałam w końcu.
- Nic.
- Jak nic? Słyszałam twoją rozmowę. Czego tak bardzo boisz się mi powiedzieć?
Odetchnął głęboko.
- Wyjeżdżam. - zaczął - Zostałem wypożyczony na rok do Górnika Łęczna. Wszyscy uważają, ze tam będę miał szansę trochę się ograć i jakoś bardziej rozwinąć. Ale jest szansa, że wrócę już po rundzie jesiennej.
- Cudownie. - powiedziałam tylko.
- Wyjeżdżam pojutrze. Wiem, ze masz tutaj pracę i nie chcę, żebyś rezygnowała, dlatego zdecydowałem, że pojadę sam. - mówił - Ale nie chce, żebyśmy kończyli to co jest miedzy nami.
- Nie chcesz? To dlaczego podejmujesz sam tak ważną decyzję? - spytałam - Nie wziąłeś w ogóle pod uwagę mojego zdania. A skąd wiesz, że nie zdecydowałabym się na rzucenie pracy i wyjazd z tobą? Miłość wymaga poświęceń, a chyba to nas łączy? Chyba, że w to wątpisz... To ja już nie mam tutaj nic do roboty. - zaczęłam się zbierać.
- Domi to nie tak... - zaczął.
- A jak? - po tym odpowiedziała mi tylko cisza - Chyba powinnam już pójść.


10 miesięcy później 

Minął już dość długi czas. Janek wrócił do Poznania. 
Przed jego wyjazdem porozmawialiśmy jeszcze. Przeprosiłam za swój wybuch. Zdecydowaliśmy się, że spróbujemy przetrwać rozłąkę. Jednak to wszystko wydawało się być trudne. 
Kryzys pojawił się szybko. Poszło o zdradę. Z resztą oby dwa kryzysy, które się pojawiły dotyczyły tego. Raz z jego, raz z mojej strony. Całe szczęście prawda okazała się jak najbardziej pozytywna dla nas. 
Wykorzystywaliśmy każdą okazję aby się spotkać i ... przetrwaliśmy!
- O czym tak myślisz? - spytał Janek. 
- A o niczym konkretnym. - uśmiechnęłam się - Cieszę się, że nam się udało. 
- To musi być jakieś przeznaczenie. - zaśmiał się - Wiesz jak mi cię brakowało czasem?
- Tam samo jak mi ciebie? 
- No pewnie tak. 
- Teraz już chyba nie zamierzasz mi nigdzie uciec? 
- Jeśli tak to tym razem zabieram cię ze sobą. - stwierdził - Tak jak teraz zabiorę cię, gdzieś indziej, bo ta kanapa nie wydaje mi się być aż tak bardzo wygodna. - zaśmiał się, biorąc mnie na ręce i kierując się do sypialni. 
_____________________________________________________________
Krótka  i trochę bezsensowna  część trzecia i ostatnia. 

poniedziałek, 16 marca 2015

33. Jan Bednarek cz. 2

Wszystko układa się bardzo dobrze. Mam dobrą pracę, dzięki czemu w pełni się usamodzielniłam.
Miałam już wspaniałą przyjaciółkę, a zyskałam jeszcze przyjaciela.

Janek
Skończyliśmy właśnie dzisiejszy trening. Przebierałem się spokojnie w szatni, gdy chłopacy rozpoczęli temat.
- No Janek i jak ci idzie zdobywanie serca naszej pani fotograf? - spytał Darek. 
- A czy ja ci mówiłem, że chcę zdobyć czyjeś serce? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie... Skąd w ogóle mu się to wzięło.
- Wygadałeś się twojej sąsiadce trzy dni temu! - krzyknął z drugiej strony Tomek. 
No i wszystko jasne. 
- A ona musiała się tobie wygadać a ty rozpowiedzieć całej reszcie? - się przyczepili teraz do mnie... Zajęli by się swoimi sprawami.
Z resztą już od właśnie trzech dni nie widziałem się z Domi. Ostatnio odniosłem wrażenie, że ma mnie chyba ciutkę dość.
Boli mnie to trochę.
Przez te trzy miesiące stała się dla mnie na prawdę kimś ważnym.
Chciałbym dziś do niej pojechać i choćby przez chwilę się z nią zobaczyć. Znów spojrzeć w jej oczy. Porozmawiać, usłyszeć jej głos, śmiech.
Chyba wpadłem....

Dominika

W tym tym tygodniu nie musiałam iść na trening Kolejorza. Do moich obowiązków należało tylko pojawienie się na meczu i fotoleracja ze spotkania.
Spodziewałam się, że dzisiaj może odwiedzić mnie Janek. Od kilki dni go nie było. Pewnie nie miał za bardzo czasu, więc może dzisiaj wpadnie.
Usiadłam spokojnie z laptopem na kolanach.
Nie... Coś mi tu nie pasuje...
Przez trzy miesiące odwiedza mnie prawie codziennie i nagle przez trzy dni się nie pojawia. Nie dzwoni, nie pisze...
Uraziłam go czymś?
Postanowiłam zadzwonić do Majki.
- No co tam Domiś? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Po pierwsze Tomeczku, to nie Domiś. - zaczęłam - A po drugię to wydawało mi się, że dzwonię do Mai.
- Maja aktualnie nie może rozmawiać, przekazać jej coś?
Po chwili usłyszałam głos przyjaciółki proszącej o oddanie telefonu i jakiś szum.
- No hej Domi. Już jestem.
- Hej.  Mogę Ci zadać jedno pytanie?
- No jasne. Dajesz.
- Nie wiesz może co u Janka? Nie odzywa się ostatnio.
- W sumie to nawet nie wiem. Ale mogę spytać Tomka.
- Nie! - krzyknęłam - Może po prostu nie ma czasu. A ja niepotrzebnie się martwię. Jak będzie chciał sam się odezwie.
- No dobrze. Jak chcesz. - westchnęła.
- Dziękuję. - powiedziałam, po czym pożegnałam się jeszcze z przyjaciółką i zakończyłam rozmowę.

Maja
- I po co nasza wspaniała pani fotograf dzwoniła do Ciebie? - spytał Tomek, gdy zakończyłam rozmowę.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - zaśmiałam się. 
- No to ja już chyba wszystko wiem. - powiedział - Janek.
- Bingo. - usiadłam z powrotem na kanapie - Nie odzywa się do niej od kilku dni i Domi się martwi. 
- Wiesz... Pojawił się dzisiaj w szatni na chwilę temat Domi, i Janek najpierw zaczął coś, że on do niej nic a potem nagle odpłynął.
- Wiesz, chyba musimy im jakoś pomóc. - pomyślałam przez chwilę. 
- Maja... Co kombinujesz? 
- Daj mi chwilę. - zerwałam się i pobiegłam do kuchni. 
Przejrzałam lodówkę i wszystkie szafki. Hmm... Na jakąś fajną i szybką kolacje powinno coś starczyć. 
Jest 16:34... Wyrobię się. 
- Ty! - wróciłam do saloniku i wskazałam na Tomka - Pierwsze primo, idziesz do kolegi zaprosić go tutaj na 19 a ja dzwonię do Domi i ją zapraszam. Działaj. 


Dominika
Nie powiem... Zdziwił mnie telefon od Majki z zaproszeniem na kolację. Ale nie wypadało nie iść. 
Kilka minut przed czasem pojawiłam się u niej w mieszkaniu. 
- Czekamy na kogoś jeszcze? - spytałam w pewnym momencie, gdy zapanowała cisza i siedzieliśmy bez niczego. 
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 
- Otworzę. - ruszył się Tomek.
- A ja przyniosę już jedzenie. - powiadomiła Maja. 
Dziwnie się tu dzisiaj czuję. 
- Tomuś, co wy to kombinujecie dzisiaj. 
Zaprosili Janka? Już chyba nic nie wiem. 


Przez większość czasu jakoś dziwnie się czułam. Starałam się rozluźnić, ale czując cały czas wzrok Janka na sobie było to trudne. 
- Wiecie, ja się chyba zasiedziałam trochę. - powiedziałam w pewnym momencie - Musiałabym się zbierać. 
- Nie nie. O tej godzinie nie będziesz wracała do domu. A pamiętaj, że wypiłaś trochę. - powiedziała Majka - Janek, przenocujesz Domi? - spytała.
- Yyy... tak, oczywiście. - ocknął się nagle. 
- No i nie masz problemu. 
Kilkanaście minut później byliśmy już w Jankowym mieszkaniu. 
- Prześpisz się w sypialni, a ja dam radę tutaj. - powiedział Bednarek wskazując na kanapę. 
- Nie, to ja powinnam raczej spać na kanapie.
- Ale to moje mieszkanie i mam prawo o tym zdecydować. - powiedział. 
- No dobra. - westchnęłam - To pokaż mi gdzie i idę. - ziewnęłam. 
- Prosto i na prawo. - uśmiechnął się. 
- Dzięki. 
- Domi... - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przez kilka minut patrzyliśmy sobie głęboko w oczy - Mogę? - spytał w końcu.
- Tak. - szepnęłam.
Po chwili nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. 

poniedziałek, 2 marca 2015

32. Jan Bednarek cz. 1

Wreszcie powrót do pięknego Poznania. Nie mieszkałam tu tylko pół roku, ale i tak tęskniłam za tym miejscem. Za przyjaciółmi, rodzinką... no i oczywiście za czymś co kochają wszyscy w tym mieście.

***
Następnego dnia po przyjeździe postanowiłam odwiedzić swoją przyjaciółkę.
-Domi?! - krzyknęła zdziwiona Majka, gdy zobaczyła mnie przed drzwiami swojego mieszkania.
-No ja, a kto - zaśmiałam się - Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła.
- Jezu, jak się stęskniłam - przytuliła mnie.
- Może zanim mnie udusisz, to pozwolisz mi jeszcze wejść do środka? - spytałam.
- Przepraszam. Wchodź. - niemal wciągnęła mnie do środka.
Ponad dwie godziny przegadałam z Majką. Tak jak ona chciała się dowiedzieć ode mnie jak było w Szwajcarii, tak i ja wypytywałam co działo się u niej.
Gdy już miałam opuszczać jej mieszkanie przed drzwiami pojawił się pewien chłopak.
- Cześć... Jest Maja? - zawahał się, gdy to ja otworzyłam drzwi, a nie właścicielka mieszkania.
- Majka! Ktoś do Ciebie! - zawołałam przyjaciółkę.
- O hej Janek. - uśmiechnęła się - Stało się coś?
- Mały wypadek.  - pokazał dłoń zawiniętą w zakrwawione chusteczki.
- Coś ty znowu narobił? Idź do kuchni, wiesz gdzie jest apteczka?
- Aż za dobrze.
- Majuś, to ja już pójdę. - pożegnałam się z przyjaciółką i opuściłam mieszkanie.


Wieczorem usiadłam wygodnie z laptopem na kolanach. Musiałabym znaleźć jakąś pracę. Rodzice zostali za granicą, a wiecznie pieniędzy przysyłać mi nie będą.
Znalazłam jedno ciekawe ogłoszenie. Fotograf poszukuje asystenta, bądź asystentki.  Spisałam numer telefonu i stwierdziłam, że jutro  zadzwonię.

 ***

Z samego rana wybrałam się do sklepu. Trzeba zapełnić trochę lodówkę. 
Szybko się uwinęłam z zakupami. 
Po zjedzeniu śniadania zadzwoniłam w sprawie tej pracy. Fotograf okazał się być bardzo miły. Podał mi adres pod który mam się stawić i polecił przynieść jakieś swoje zdjęcia. 


Tak! Dostałam tę pracę! Niesamowicie szybko mi się to udało.
Już dzisiaj mam się stawić na Bułgarskiej [tak zostałam asystentką fotografa Lecha]. Trochę się denerwuje.
Natychmiast zadzwoniłam z dobrą wiadomością do rodziców. Początkowo byli zdziwieni, że tak szybko oraz bez żadnych większych problemów znalazłam sobie zajęcie. Ale ucieszyli się, że próbuje się usamodzielnić.
Popołudniu spakowałam cały swój sprzęt i pojechałam na Bułgarską. Nie pomyślałabym, że kiedyś będzie to miejsce mojej pracy.
Pan Adam miał czekać na mnie pod stadionem, żeby jeszcze raz wytłumaczyć mi co i jak.
- Dzień dobry.- przywitałam się.
- Dzień dobry. - odpowiedział - Gotowa?
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się.


- To chyba się dogadaliśmy, nie? - spytał już całkiem spokojnie Ciereszko.
- Jasne proszę pana. Wszystko wiem. - powiedziałam.
- Och... Skoro mamy ze sobą współpracować to proszę mówić mi po imieniu. - poprosił.
Po chwili poszliśmy już na boczne boisko, gdzie rozpoczął się trening Lechitów.


- Wygrana drużyna 5 minut przerwy, przegrana 10 kółek! - krzyknął trener.
Połowa zawodników zeszła na bok 'odpoczywając' , a druga połowa biegała dodatkowe okrążenia wokół boiska.
- Czy my się nie znamy? - podszedł do mnie...chłopak, którego spotkałam wczoraj u Majki. No.. to dopiero teraz przeżyłam szok.
- Janek, tak? - spytałam.
- Bingo. - uśmiechnął się - Ale twojego imienia nie udało mi się poznać.
- Dominika.
Jeszcze kilka zdań zamieniłam z Jankiem. Dopóki nie przerwał nam trener.
- Bednarek! Nie podrywać koleżanki! - usłyszeliśmy - Wracaj do roboty lepiej. - zaśmiał się.
- Tak jest. - uśmiechnął się salutując i pobiegł do reszty.
W tym samym czasie podszedł do mnie Ciereszko.
- No to jak widzisz mniej więcej wszystko tak wygląda. Na treningach raczej nie będziesz się musiała pojawiać, chyba że mi coś wypadnie. Dzisiaj też już możesz iść. Myślę, że teraz zobaczymy się dopiero przy okazji meczu. - powiedział - A zdjęcia możesz mi wieczorem podesłać.
- Dobrze, to do zobaczenia.


***

Niewątpliwie musiało mi się przysnąć. Obudziłam się na kanapie, a telewizor nadal grał. Wszystko strasznie mnie bolało... Moje biedne kości. 
Nie zdążyłam nawet wstać z kanapy i usłyszałam dzwonek do drzwi. Tego jeszcze brakowało. 
Powoli i niechętnie podeszłam otworzyć mojemu gościowi.
-No cześć. - zobaczyłam uśmiechniętego Janka. 
- Czeeść... A co ty tu robisz? I skąd wiesz gdzie mieszkam? - spytałam zdziwiona. 
- Zostawiłaś u Majki apaszkę. Miała dzisiaj przyjść ci ją oddać, ale chwilowo nie może. - zaśmiał się - Kochaś do niej wpadł.
- W takim razie dziękuję, że ją wyręczyłeś. - odebrałam od niego kawałek materiału. 
- Yyy.. A może wpuściłabyś mnie tak do środka? - spytał - Jakaś nagroda chyba mi się należy.
- No dobra, wchodź. - otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do mieszkania.

________________________________________________________
Część pierwsza jest :D

Tak w gwoli wyjaśnienia... Wiemy, że są trzy zaległe zamówienia. Przepraszamy, ale w najbliższym czasie nie uda nam się ich zrealizować. Jednak mamy nadzieję, że uda nam się kiedyś to zrobić.

Pozdrawiamy :*