poniedziałek, 23 grudnia 2013

19. Szymon Drewniak



"Musimy się wreszcie spotkać" 
Odczytałam wiadomość. Nadawca ... Szymon. 
Taki internetowy znajomy. Poznaliśmy się jakiś czas temu na jednym z portali. Mamy ze sobą dosyć dużo wspólnego. Kibicujemy tym samym drużynom piłkarskim, słuchamy podobnej muzyki.....

"Chętnie :) Ale kiedy? xdd" 

Odpisałam. Niby nie wiadomo, czy osoba z którą piszesz nie oszukała Cię ale mam dobre przeczucia. 
"Poznań xD za 2 tygodnie? :D " 

"Jeśli wyjedziesz po mnie na dworzec to tak xdd"

"Zapomniałem, że musisz dojechać xD ale spoko :P "


*2 tygodnie później*

Już wiem dlaczego nie lubię jeździć pociągiem do Poznania.  Przez te remonty większa część drogi strasznie się dłuży. 
Wysiadłam na peronie 4a i zaczęłam się rozglądać za Szymonem.  Żeby było łatwiej umówiliśmy się jak mamy się ubrać, żeby było nam łatwiej się rozpoznać. 
Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.   
- Maja? - usłyszałam za sobą. 
- Tak. - uśmiechnęłam się i za chwile przeżyłam szok. - Szymon? 
- Co cię tak dziwi?- spytał śmiejąc się, zapewne z mojej miny. 
-Wybacz, ale nie spodziewałam się spotkania z piłkarzem Lecha. - opowiedziałam. 
-To źle? 
- Nie. Przy najmniej wiem, dlaczego nie chciałeś podać mi nazwiska. - uśmiechnęłam się - To co robimy? 
- Właściwie to powinniśmy się pospieszyć. Musimy jechać na trening. 
- Powiedz, że  żartujesz...
- Nie. Chodź już. - pociągnął mnie za rękę. Chwilę później byliśmy już przed jednym z samochodów stojących obok dworca. 
- Tylko się nie przestrasz osób w środku. - powiedział Szymon. 
- Mordercy albo gorzej?
- Nie - zaśmiał się - Kumple. 
 Fajnie, fajnie. Przyjechałam poznać niby zwykłego chłopaka a kręcę się obok piłkarzy Kolejorza..... Jak się Kinga dowie, albo Zuza to chyba zginę marnie. 


Pół godziny później byłam już razem z piłkarzami pod  stadionem. Szymon poprosił kogoś, żeby oprowadził mnie po stadionie. Później byłam już na jednym z boisk treningowych po których biegali już Lechici. 
- Może też chcesz pobiegać? - uśmiechnął się trener Rumak. 
- Nie za bardzo mogę. 2 tygodnie temu odrzuciłam wózek. - wytłumaczyłam. 
-Co co było?
- Miałam operacje kręgosłupa i właściwie nie powinno mnie tu być. Powinnam odpoczywać jeszcze. 
- Jednak zdecydowałaś się przyjechać by poznać Szymona.
- A skąd pan to wie?
- Wszyscy to wiedzą. - uśmiechnął się - Chłopcy się śmiali, że nawet nie wie jak wyglądasz i , że dopiero będzie ciekawie jak okażesz się jakąś brzydulą. 
- No tak. Bo jaka normalna dziewczyna interesuje się piłką. Ale mieli rację ładna nie jestem. 
- Dziewczyno głupoty gadasz. - uśmiechną się mężczyzna i podszedł bliżej piłkarzy. 


-Trenerze! Kończymy 15 minut wcześniej? - usłyszałam pytanie Teodorczyka. - Poznamy się z koleżanką. 
- Z brzydulą chcecie rozmawiać? - spytałam. 
-Dobre podejście Maja. - klasnął w dłonie trener - Nie ma mowy. Ćwiczymy dalej. A ty Łukasz znosisz sprzęt po treningu. - powiedział Rumak z czego najbardziej zadowolony był Gostomski. 


Po wszystkim siedziałam na schodach przed Inea Stadionem. 
- No Majka nieźle dowaliłaś Teo. - powiedział Szymon podchodząc do mnie. 
- Oj tam. Trener naskarżył. - zaśmiałam się. 
- Mi na ciebie też naskarżył. - powiedział biorąc mnie za rękę - Powiedział, że mam na ciebie uważać., bo jesteś po operacji kręgosłupa. I czemu ja o tym nic nie wiedziałem? 
- Bo... ekhem... niepotrzebnie byś się martwił i nie chciałbyś żebym tu przyjeżdżała. 
- Ale... ekhem... przyjechałbym sam do ciebie.  -  przedrzeźnił mnie. 
- Oj tam... To co teraz robimy?
- Boisz się jeździć na gapę? 
- Ktoś tu zapomniał o biletach? - zaśmiałam się i dźgnęłam go w brzuch. 
- Wolisz przejść pół miasta pieszo. Rozumiem. 
- Dobra, lećmy już na ten przystanek. 

Kilka razy skorzystaliśmy z komunikacji miejskiej tego dnia. 
W jednym z tramwajów za uwarzyła mnie Zuza. No trudne to nie było. Skoro Szymon cały czas się śmiał jak głupi i zaczynał we mnie. 
-Ty nie jesteś całkowicie normalny. - powiedziałam, gdy zbliżaliśmy się do jego mieszkania. 
- Powinnaś to wiedzieć puścił do mnie oczko. 
Weszliśmy do jego mieszkania. Szymon od razu polecił mi iść na kanapę, a ona sam skoczył po jakieś przekąski i coś do picia. 
 Siedzieliśmy rozmawiając aż przerwał nam dźwięk sms'a. 
To Zuza... Odczytałam od razu.

"Ty chyba powinnaś odpoczywać, a nie się z Drewnem włóczyć" 

"Oj tam. xdd Szykuj materac bo chyba wpadnę do cb na noc :P"

" Nie będziesz spała z Szymonkiem? :D" 

" Nie... Dziwnie bym się czuła" 

"Majeczko. I tak nie wpadniesz xD Ładnie razem wyglądacie ^^ "


Po odczytaniu ostatniej wiadomości wybuchnęłam śmiechem. 
- Co cię tak rozbawiło? - spytał Szymon. 
- Przyjaciółka nas za uwarzyła i teraz bombarduje mnie sms'ami.
- I co ciekawego jej odpowiadasz?
- Że ma szykować dla mnie wygodne legowisko.  
- Chcesz mi uciec?
- Może tak... Może nie..- zaśmiałam się. 
- Chyba raczej nie. Nie po to zapraszałem się do siebie, żebyś spała niewiadomo gdzie. 
- Ale ja się będę głupio czuła.
- To ja się będę głupio czuł, jak cię wypuszczę. - złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy. 
- Niech Ci będzie. - westchnęłam. 
Siedzieliśmy rozmawiając jeszcze godzinę. W końcu Szymon zaproponował żebym poszła już się położyć. 
- A ty gdzie będziesz spał? 
- Na kanapie. 
- O nie, nie, nie. Chyba zmieścimy się oboje na twoim łóżku?

*następny dzień*

Gdy się obudziłam Szymon jeszcze spał. Po cichu wymknęłam się z łóżka i poszłam do kuchni zrobić jakieś śniadanie. 
- Chyba będziesz musiała zostać tutaj na dłużej. - zaśmiał się Drewniak wchodząc do kuchni.
- Niestety muszę dzisiaj wrócić. - westchnęłam. 
- obiecuję, że następnym razem ja cię odwiedzę. 
- Już nie obiecuj tylko jedz. - uśmiechnęłam się. 

Resztę dnia spędziliśmy trochę włócząc się po mieście trochę siedząc w mieszkaniu Szymona.
Około godziny 16 Drewniak zawiózł mnie na dworzec. 
Udałam się do kasy upić bilet, odszukałam na jakim peronie pojawi się mój pociąg.
- Mamy Jeszcze 20 minut. - powiedziałam podchodząc do chłopaka. - Może chodźmy już powoli na peron. 


- To kiedy jeszcze się zobaczymy? - spytał Szymon zanim weszłam do pociągu. 
- Nie wiem. Tutaj raczej w najbliższym czasie się nie pojawię. Ale zapraszam do siebie. - uśmiechnęłam się- A teraz muszę już wsiadać. - przytuliłam przyjaciela na pożegnanie. 
- Do zobaczenia Majka - ucałował mnie w czoło.
Wsiadłam do wagonu. znalazłam wolne miejsce przy oknie. Zanim pociąg odjechał zdążyłam pomachać Szymonowi. 
To był świetny weekend.
To może być początek doskonałej przyjaźni. 
________________________________________________________________________
Jest imagin. Taki trochę inny niż reszta :)

Nie był przez nikogo zamawiany ale miałam go od jakiegoś czasu zapisanego i kiedyś musiałam go dodać. 

Mam nadzieję, że się podoba. 


P.S. WESOŁYCH ŚWIĄT! 

czwartek, 12 grudnia 2013

18. Nathan Sykes


-Oni tu przyjeżdżają!! Czaisz to?! – krzyknęła przyjaciółka, gdy tylko otworzyłam jej drzwi.
-Ale kto? – spytałam ziewając.
-THE WANTED!!
-O nie… - westchnęłam.
-O tak. – uśmiechnęła się – Pójdziesz ze mną? – zrobiła oczy kota ze Shreka.
-Nie!
-Dlaczego? – weszła za mną do salonu.
­-Jeszcze się pytasz?
-No tak… Nathan…

Przez 6 lat mieszkałam w Anglii. Moja rodzina przyjaźniła się z Sykes’ami. A ja i Nath spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem.
Około dwa lata przed założeniem The Wanted ja i Sykes zaczęliśmy, ze sobą chodzić. Drugiej takiej pary w okolicy nie było. Rozumieliśmy się bez słow. Obiecaliśmy sobie, że nic nigdy nas nie rozdzieli. Byłam szczęśliwa.
Do czasu… Nath dołączył do The Wanted, mieliśmy coraz mniej czasu dla siebie. Ale cieszyłam się, że Nath może spełnić swoje marzenia. Za każdym razem, gdy wracał z koncertów spotykaliśmy się i nadrabialiśmy stracony czas.
Pewnego lata odwiedził mnie mój kuzyn, z którym miałam lepsze kontakty niż z resztą rodziny.  Postanowiliśmy w pierwszy dzień po jego przyjeździe jak najwięcej czasu spędzić razem. Wieczorem byliśmy już trochę zmęczeni i zasnęliśmy.
Niespodziewanie Nathan wrócił wcześniej z trasy i postanowił mnie odwiedzić.
Chyba nie muszę wyjaśniać, co sobie pomyślał, gdy zobaczył mnie z innym chłopakiem w jednym łóżku.
Wszystko między nami się popsuło. Nie uwierzył, kiedy powiedziałam mu prawdę. Tydzień później zobaczyłam go obściskującego się z jakąś blondyną. Dobrze wiedział, że to widzę i nic sobie z jego nie robił. Miał jeszcze czelność przejść obok mnie tuląc ją do siebie.
Tydzień później postanowiłam wylecieć do Polski. Wyjechałam razem z kuzynem i zatrzymałam się u niego i jego dziewczyny.
-Marcelina żyjesz? – przyjaciółka wyrwała mnie z przemyśleń.
-Tak. Jestem przecież.
-Myślałaś o tym wszystkim?
-Nie. – zaprzeczyłam.
-Oj nie kłam. Mnie nie oszukasz.
-No dobra.
-Czujesz coś do Sykes’a jeszcze? – spytała.
-Nie wiem. – westchnęłam

Okaże się jak go zobaczę – dodałam w myślach.


2 tygodnie później
Stałyśmy tuż przed sceną. Im mniej czasu pozostawało do rozpoczęcia koncertu, tym bardziej byłam zdenerwowana.
-Marcela spokojnie. Cała się trzęsiesz. – powiedziała przyjaciółka.
- Co będzie jak mnie zauważy? – spytałam – A może mnie nie pozna.

Koncert się rozpoczął. Fanki wykrzykiwały, co chwilę imiona chłopaków.
Dla mnie liczył się tylko On.
Jego głos. Jego ruchy. On i nikt więcej.


-Mam dla ciebie niespodziankę. – uśmiechnęła się towarzyszka i wyciągnęła wejściówki za kulisy. – Chodź. Puki jeszcze nie wyszli z powrotem na scenę. – pociągnęła mnie za rękę.
Pokazałyśmy ochroniarzowi wejściówki i skierowałyśmy się w stronę garderoby zespołu.
Akurat wychodzili z niej z zamiarem ponownego wejścia na scenę.
-O proszę, są szczęściary, które wygrały wyjściówki. – uśmiechnął się Tom.
Cały czas szukałam wzrokiem Nathana.
Stał za Max’em.
Patrzył na mnie tymi swoimi oczami. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, a zarazem jakby… radość?
Wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki Max nie powiedział, że muszę wychodzić.
-Jak on na Ciebie patrzył. – westchnęła … - I ty na niego. Coś z tego będzie…
Drugą część koncertu spędziłyśmy za kulisami i mogłyśmy zobaczyć wszystko „od kuchni”.
Po skończonym show chłopcy zabrali nas do garderoby. Szłam na końcu przyglądając się Sykes’owi.
-Cześć Marcela – zaczepił mnie Jay – Pamiętamy Cię. Zresztą trudno nie pamiętać.  Młody jak tylko dowiedział się o koncercie tutaj cały czas o tobie mówi. Wie, że popełnił błąd. Wybacz mu.
Nie wiedziałam, co o tym sądzić. Jednego byłam pewna…. Nadal kocham Sykes’a.

Siedziałyśmy w garderobie chłopaków. Nagle: Tom musiał wyjść zadzwonić; Jay i Siva poszli po coś do picia, a Max i moja przyjaciółka wyszli zapalić.
-Dawno Cię nie widziałem. – powiedział Nath.
- Ja mogę powiedzieć to samo. – westchnęłam.

Sykes przesiadł się bliżej mnie. Odwróciłam się w jego stronę. Nath przesunął się jeszcze bliżej. Zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
-Tęskniłem. – westchnął cicho – Przez ostatnie 2 lata zastanawiałem się jak mogłem być takim idiotą i pozwolić odejść najważniejszej osobie w moim życiu.
-Próbowałam Ci wszystko wyjaśnić…
-Pamiętam… Zbyt dobrze to wszystko pamiętam. Nie wiem sam jak ma Ci się wytłumaczyć. – powiedział – Ale mam nadzieję, że będziesz chciała jeszcze raz… jeszcze raz spróbować ze mną. Kocham cię jak nikogo innego.

Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy. Mówił prawdę. 
Przysunęłam swoją twarz bliżej jego. Chłopak wyczuł moje intencje i sam zaczął składać na moich ustach czuły pocałunek.
-Tęskniłam za tym. – uśmiechnęłam się i wtuliłam z Sykes’a.
___________________________________________________________________________

Dla
P.S. przepraszam...

wtorek, 19 listopada 2013

Elo.

Przepraszam za mały zastój na blogu.
Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła spokojnie dodać kolejny imagin ;)
Uzbrójcie się w cierpliwość :D

wtorek, 1 października 2013

17. Tomasz Kędziora



-Długo jeszcze będą mieć ten trening? – pytam przyjaciółki.
- A skąd ja mam to wiedzieć! Lepiej tu siedźmy i czekajmy. Ciesz się, że już sobie nie pojechali. Mamy chociaż tyle szczęścia! – odezwała się Irka.
- A czy to jest w ogóle dobry pomysł, żeby chować się za samochodem? Jeszcze nas o coś posądzą…
- Ale to nie jest samochód żadnego z nich. Kto parkował by tak daleko kiedy pod samym wejściem jest tyle miejsca? Ja ci mówię nic nam nie grozi, nikt nas nie zobaczy, a my – jak oni skończą trening- wyjdziemy jakby nigdy nic i będzie okej. – przyjaciółka mruga do mnie okiem.
- Niech ci wierzę.
Nadal zastanawiam się, czy nie wpakowałyśmy się w jakieś kłopoty. To dzieje się przeważnie zawsze kiedy jestem z nią. Jeszcze kiedyś zamkną nas razem w więzieniu. Gwarantuję, ale lepiej ‘wypluję’ te słowa.

Nudno, nudno i jeszcze raz nudno. Czy nie możemy iść normalnie jak każdy normalny człowiek popatrzeć kulturalnie, a nie chować się jak jakieś bandziory za autem? Ach te pomysły Irki. Nigdy ich nie zrozumiem.
- Czemu nie zagadasz do tego nowego kolesia? Widzę, że ciągle się na niego gapisz! – zadaje nagle pytanie przyjaciółka, żeby nie siedzieć dłużej w ciszy.
- Oj tam. Bez przesady, jest ładny, ale nie w moim stylu. Nie można sobie tylko popatrzeć? A czemu ty nie zagadasz?
- Przecież wiesz, że mam chłopaka! A no tak, nie jest piłkarzem. Oczywiście, że nie twój styl, zapomniałam!
- Jak zwykle przesadzasz… Ale masz racje, rzeczywiście. – uśmiecham się na jej słowa.
W pewnym momencie słyszę jakieś kroki w naszą stronę, Irka pewnie też je słyszy.
- Yyy… pomóc w czymś? – odzywa się nieznajomy głos.
CO??? Czy to… Czy to Tomasz Kędziora???! !  NIE, NIE, NIE!!! Nie wierzę, to nie może być prawda!
Wiedziałam, że pomysł Irki  będzie do bani, ale nie… musiałam jej posłuchać!
- Oczywiście, że nie, koleżance zrobiło się słabo, nie wiedziałam, czy dam sobie radę, samochód był blisko więc doszłyśmy do niego i na chwilę się zatrzymałyśmy.  – oczywiście, że ja muszę być tą ‘poszkodowaną’. Irka powoli wstaje, łapie mnie pod rękę i chce się ulotnić.
- Szczerze mówiąc nadal nie wygląda najlepiej, według mnie jest jakaś blada, ale może mi się wydaje. – odpowiada piłkarz Lecha Poznań.
„To przez Ciebie idioto!” myślę sobie, ale nie potrafię się odezwać.
- Zawiozę was do szpitala. – informuje Tomasz.
- Ależ nie trzeba! – nagle ‘odzyskuje’ przytomność.
- Nie byłbym tego taki pewien. – stawia na swoim chłopak. – A tak, nie przedstawiłem się. Jestem Tomek. – podaje dłoń.
- Ja jestem Irka, a to moja przyjaciółka Edyta. – przedstawia nas Irka.
Jakbym sama nie mogła tego zrobić…
- Więc dziewczyny, wskakuje, to żaden kłopot. – nalega.
- Nie dziękujemy, dojdziemy same.
- Przykro mi, ale nie wiem czy nie stanie się coś gorszego Edycie więc wole zawieść was tam osobiście.
- Ale ja nie wzięłam po prostu leków i teraz oto są takie efekty. – próbuje go jakoś przekonać, że nic mi nie jest.
- To chociaż podwiozę cie do domu.
- Nie, naprawdę, nie trzeba. Dojdziemy same. – uśmiecham się.
-W sumie to Tomek ma rację, nie wiadomo co się może stać po drodze, a ja mogę nie dać sobie sama rady… - przeciąga Irka. – Lepiej, żeby odwiózł cię do domu, ja dam sobie radę. – mruga do mnie okiem. Nie wiem o co jej chodzi. Nadal jestem w głębokim szoku i pewnie rzeczywiście nie wyglądam najlepiej.
- Czyli mogę ją odwieźć do domu? – uśmiecha się piłkarz.
Ym… Piłkarz. Ja to świetnie brzmi. Ale nadal nie wyobrażam sobie wspólnej przejażdżki autem z Tomaszem Kędziorą.
- Oczywiście. Dziękuje za zrozumienie. – Irka się uśmiecha, żegna i odchodzi.
- To gdzie mieszkasz? – pyta i otwiera drzwi pasażera, abym mogła wejść do auta.
Wsiadam, podaję mu adres i odjeżdżamy.
Po drodze poznajemy się bliżej. Rozmowa staje się coraz milsza, a drogi do domu zostaje coraz mniej.
- Cieszę się, że mogę ci pomóc. – odzywa się.
- Dziękuje więc ci bardzo. – uśmiecham się i spoglądam prosto w jego oczy.
Ma takie piękne oczy… Całe szczęście, że stoimy na światłach, bo jestem pewna, że spowodowałby wypadek.
Nawet nie myśli, żeby ruszyć.
Siedzimy tak w milczeniu kilka sekund, patrząc sobie w oczy, aż nagle samochód za nami zaczyna się denerwować, trąbiąc na nas.
- Musieli popsuć tą piękną chwilę? – wypala ze słowami Tomek.
Ja się rumienię i śmieję.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale.
Nagle moja kieszeń zaczęła wibrować. Na wyświetlaczu telefonu widniał sms od Irki.
„Jutro mi wszystko opowiesz. ;-D WSZYSTKO! ^^”
Śmieję się do telefonu, Tomek to zauważa.
- Gadasz z telefonem? – śmieje się.
- Być może.
- Koniecznie musisz mi dać swój numer telefonu, bo chcę, żebyś na moje sms’y też tak się śmiała do ekranu. – żartuje.
- Nie ma sprawy. – cieszę się.
- A co powiesz, na to, jeśli przyjechałbym jutro po ciebie do ciebie i zabrałbym cię do jakiegoś miejsca?
- Hym… Mnie, mnie, mnie….? – uśmiecham się.
- Ciebie, ciebie, ciebie.
- Powiem, że będzie mi bardzo miło dokądkolwiek pojedziemy. – przyznaję.
- Cieszę się.- Już się nie nogę doczekać. – mruga do mnie okiem.
Niestety jesteśmy już na miejscu.
Kierowca szybko wysiada z auta i podbiega do moich drzwi. Pomaga mi wysiąść obejmując mnie w pasie.
Nie protestuję.
- Wiesz co, w sumie cieszę, że zemdlałaś pod moim autem.
- Nie zemdlałam, tylko zrobiło mi się słabo i ja również cieszę, się z tego przypadku.
- To jak… jesteśmy na jutro umówieni?
- Oczywiście.
Ostatni raz patrzę mu głęboko w oczy. On mi też.
Nagle nasze twarze są coraz bliżej. Każdy centymetr maleje, powstają coraz to mniejsze milimetry.
Tak!
Pocałował mnie!
Tego dnia na pewno nigdy nie zapomnę! Nie wierzę w to, ale naprawdę się zakochałam! I do tego w chłopaku z moich marzeń!
Jestem prawdziwą szczęściarą! Nie wiem, co by było gdyby nie pomysł Irki.    

____________________________________________

Taki tam imagin dla   z okazji jej imienin, które były już dawno xD 
Ale co tam... jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! <3 

czwartek, 26 września 2013

16. Lionel Messi




[Evelyn jest przyrodnią siostrą Pique. Właśnie wróciła do Barcelony po pobycie w Anglii]


- Zaraz do Was wpadam.- Zadzwoniłam szybko do mojego ‘braciszka’.
- Jesteś w Barcelonie? – usłyszałam jego zdziwiony głos.
- Przecież tydzień temu mówiłam, że wracam. – zaśmiałam się – Sprzątaj chatę zaraz jestem.


- Jak dobrze Cię widzieć siostrzyczko. – otworzył mi Gerard z Milanem na rękach.
- Też się cieszę. Ale daj mi już mojego bratanka. – zaśmiałam się.
Geri podał mi Milana. Udałam się od razu do salonu.
- Hej Shaki. – przywitałam się z blondynką. – Nie wiedziałam, że macie gościa. – powiedziałam kiedy zobaczyłam Messiego.
- Ja też nie wiedziałem, że wróciłaś. – wstał i przywitał się ze mną.
- Ciekawe kogo to sprawka? – spojrzeliśmy na wchodzącego do salonu Pique.
- No co? O co wam znowu chodzi? Ja nic nie zrobiłem.
- Ale to ty po mnie zadzwoniłeś. – powiedział Leo.
- Ale to było zanim Evelyn do mnie zadzwoniła. A niekulturalnie jest tak kogoś zapraszać i po chwili dzwonić, że nie może przyjechać.
- Dobra, już się tak nie tłumacz i tak Ci nie wierzą. – powiedziała Shakira. – Opowiadaj jak było w Anglii.
-Zimno. – Zaśmiałam się. – Nie no świetnie. Bardzo mi się tam podobało.
- Tylko Londyn Ci się tak podobał, czy ktoś w tym Londynie? – pytała dalej blondynka.
- Oj tam. To mało ważne. – spuściłam wzrok.
- Opowiadaj. Wszyscy chcemy wiedzieć.  – nie spodziewałam się, że Leo to powie.
- Nie męczcie tak mojej siostry. Jak nie chce to niech nie mówi. – no Geri, po tobie też nie. Najbardziej ciekawski człowiek na świecie nie chce wiedzieć, czy z kimś się spotykałam.
Siedzieliśmy tak we czwórkę, dopóki najpierw Shaki się nie zmyła, mówiąc, że musi położyć Milana spać. Chwilę później byłam\ już sama z Messim, bo Gerardowi nagle się coś przypomniało.
- To się musiało w końcu tak skończyć, że zostawią nas samych. – powiedziałam po chwili ciszy.
- Naprawdę kogoś miałaś w Londynie? – spytał niepewnie.
- No może były trzy  osoby, z którymi się spotykałam. Ale nie trwało to długo.
- Dlaczego? – Leo musisz być taki ciekawski…
Zanim zdążyłam odpowiedzieć zadzwonił mój telefon. To była Jasmine. Pytała kiedy wracam, bo Zuri robi się trochę marudna.
- To powiesz mi dlaczego? – spytał, gdy skończyłam rozmowę.
- Powiedzmy, że coś ich odstraszało. – no to teraz już chyba jest ten czas – Wpadniesz do mnie? Ktoś chciałby Cię poznać.
- Jeśli chcesz.
- Dobrze, tylko powiem Gerardowi i Shaki, że wychodzimy.
Udałam się na pierwsze piętro, gdzie pewnie byli.
- Coś się stało? – spytał Gerard, gdy mnie zobaczył.
- Jedziemy do mojego domu. Już czas, żeby się dowiedział.
- Jesteś pewna? – Shaki.
- Przecież kiedyś i tak się dowie.


- To kto taki chce mnie poznać?
- Pamiętasz co się stało 4 lata temu miesiąc zanim wyjechałam.  – powiedziałam otwierając drzwi do domu.
- Chodzi Ci o tą noc?
- Tak.
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wyjeżdżasz na ten staż. I miałem nadzieję, że coś więcej.



- Tylko, że nie byłam na żadnym stażu. – powiedziałam zanim weszliśmy do salonu.
W pomieszczeniu bawiła się mała Zuri z moimi przyjaciółkami Jamine i Grace.
- Ja zaszłam w ciąże. I nie wiedziałam jak mam Ci to powiedzieć. Z dnia na dzień powiedziałam Gerardowi, że wyjeżdżam do Anglii jakby ktoś pytał to jadę tam na staż.
- Mama! – powiedziała mała wychylając się z za Grace. – Mamo o kto to?
Leo podszedł bliżej dziewczynki.
- Cześć mała. Ja jestem twoim tatą. – uśmiechnął się dotykając jej małej rączki.
- Naprawdę?
- Tak. – przytulił do siebie Zuri.
- Nie masz pojęcia jak się cieszymy, że w końcu się odważyłaś. – powiedziała Grace podchodząc do mnie razem z Jasmine.
- To jest najlepsza decyzja jaką mogłaś podjąć. – poparła ją Jasmine.
- Wiem. – odpowiedziałam i poszłam w kierunku Leo i Zuri. 

__________________________________________________


Imagin dla Natka Szulc - mam nadzieję, że się podoba :D

sobota, 10 sierpnia 2013

15. Neymar

,’24 kwietnia 2013r.;,
Santos – to miejsce chyba nigdy się nie zmienia. Minęło 5 lat a tu wszystko ciągle takie samo. Poznaje nawet większość ludzi, których wyjeżdżając postanowiła opuścić.
Idąc ulicą poczułam, jakby czas stanął w miejscu.
- Witaj Leah. – usłyszałam za sobą, gdy zatrzymałam się na chwilę.
- Ney…- odwróciłam się i zobaczyłam mojego przyjaciela.
- Mój Boże… Jak ja cię dawno nie widziałem. – powiedział i przytulił mnie.
- Tęskniłam.
- Ja też…Nawet nie wiesz jak bardzo.
Staliśmy tak jeszcze chwilę, dopóki zauważyłam, że ludzie nam się przyglądają. Natychmiast odsunęłam się od piłkarza.
- No to teraz jesteś gwiazdą. – uśmiechnęła się.
- Heh. Zawsze Ci powtarzałem, że jestem zdolny. – przejechał dłonią po włosach i zaśmiał się.
- A jaki skromny.
- No ba. – obydwoje wybuchliśmy śmiechem. – Na długo wróciłaś?
- Raczej na zawsze.
- Naprawdę? Jezu, jak się cieszę. – podniósł mnie i zaczął kręcić.
-Puść! – krzyknęłam przez śmiech. – Ludzie się patrzą.
- A co? Wstydzisz się mnie?
- Oczywiście, że nie. Ale muszę już iść.
- Dobra. Jurto obowiązkowo się spotykamy. – uśmiechnął się.
- Tak jest. – przytuliłam go jeszcze – Pa – i poszłam do domu.


,’20 maja’,
Siedzieliśmy w moim pokoju. Tak blisko siebie, że nasze ciała niemal się stykały. Muszę go wspierać teraz. Tego najbardziej ode mnie oczekuje.
- Cieszę się, że to zrobiłeś. Tam naprawdę dobrze się rozwiniesz. – upewniałam mojego przyjaciela, że dobrze zrobił decydując się na transfer do Fc Barcelony.
- Cieszę się, że tak mówisz. - przytulił mnie. – Wiesz, że liczę się z twoim zdaniem.
- Tylko szkoda, że nie będziemy się tak często widywać. – zrobiło mi się trochę smutno.
- Możesz przecież przenieść się tam razem ze mną. – uśmiechnął się.
- Taa.. a media natychmiast zaczną pisać o twojej nowej dziewczynie.
- A nie chciałabyś nią być. – odwrócił mnie w swoją stronę.
- Ney… - spuściłam głowę.- To nie jest takie proste. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale czy to znaczy, że nie możemy być dla siebie kimś więcej? –spytał – Leah, spójrz na mnie. – złapał mnie za podbródek i delikatnie uniósł moją głowę. W oczach miałam łzy. – Ej, słońce.. Dlaczego płaczesz? – spytał.
- Wiesz dlaczego tu wróciłam? – spytałam – Przez te pięć lat próbowałam o Tobie zapomnieć. Wplątywałam się w różne romanse, związki tylko dlatego, żeby zapomnieć o uczuciu do ciebie. I prawie się udało. Dopóki moja znajoma nie przyszła z gazetą z tobą na okładce. Potem zobaczyłam Cię w telewizji. Usłyszałam twój głos, śmiech i wszystko wróciło. Musiałam tu wrócić i chociaż Cię zobaczyć.
- Leah… Ja nie wiem co mam powiedzieć.
- Jeśli nic nie czujesz zrozumiem.
- Nie! Leah.. Ja Cię Kocham. – powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Naprawdę?
- Tak. Ten czas odkąd wyjechałaś był najgorszym okresem w moim życiu. To, że koncentrowałem się na piłce pozwalało mi normalnie żyć. A kiedy Cię zobaczyłem. Wtedy na ulicy. Miałem ochotę podejść i Cię pocałować. Ale zdobyłem się tylko na rozmowę.
- Oby dwoje tchórzyliśmy.
- Może teraz spróbujemy? Skoro wreszcie się odważyliśmy.
- Chcesz tego? –spytałam.
- Jak niczego innego. – przybliżył swoją twarz do mojej i złożył na moich ustach czuły pocałunek.




___________________________________________________________
Ten imagin był na laptopie już od czerwca... Mam nadzieję, że się spodoba...

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

14. Mario Götze

Mam na imię Nina. Mieszkam niedaleko Monachium. Kilka lat temu spotkałam wyjątkowego człowieka dzięki jednemu zakładzikowi.

Moje koleżanki spierały się ze mną, że mam powodzenie u chłopaków tylko dzięki swojej urodzie. Może i jestem modelką i pozuję do różnych zdjęć, ale to nie prawda, że "liczy się tylko ładna buzia"... Wcale nie...


*4 lata wcześniej*


-No w końcu!!! - powiedziałam do siebie i poszłam otworzyć drzwi.
Odwiedziła mnie koleżanka - Jane, z którą mam najlepszy kontakt.
Jak zawsze chce zobaczyć album ze zdjęciami powstałymi podczas profesjonalnych sesji, w których biorę udział.
- Świetne foty!! - powiedziała Jane. - Ale masz fajnie, malują cie, ubierają, a potem jeszcze za to wszystko płacą. Zazdroszczę ci... Też chciałabym być modelką...
- Nie ma czego! Tak na prawdę to jest dość ciężka praca... - odezwałam się.
Jako modelka pracuję dopiero od kilku miesięcy. Lubię to zajęcie, ale nie traktuję tego zbyt poważnie. Dzisiaj mogę być w centrum uwagi, a jutro już o mnie zapomną.
-Nie masz na co narzekać! Takie ładne dziewczyny jak ty mają lekkie życie. Dostają kasę za pozowanie do zdjęć, nauczyciele lepiej was traktują...  A na dodatek każdy facet się w was kocha.
- Bez przesady! W miłości wygląd nie jest najważniejszy. Fajny koleś, będzie wolał być z brzydką dziewczyną, z którą będzie miał o czy pogadać, niż z śliczną, za to nudną i głupią laską.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć... ale skoro jesteś tego taka pewna, to może spróbuj poderwać jakiegoś przystojniaka przebrana za brzydulę. Co ty na to?
- Spoko! Zobaczysz, że miałam racje! Prawdziwa miłość nie ma nic wspólnego z wyglądem!
- Na pewno ci się nie uda! - koleżanka się ze mną droczyła.
- Uda, uda! Już dzwonię do znajomej, poprosić o kilka gadżetów i udzielenie rady jak się malować, żeby ładnie nie wyglądać. - zaśmiałam się i zadzwoniłam.

Dzień później

Umówiłyśmy się o 11.00 przed siłownią. Ciekawe czy Jane mnie pozna.
- Hej! - przywitałam się.
- Nina! Jak ty wyglądasz! Super! - koleżanka się zaśmiała. - I nie wstydziłaś pokazać się tak na ulicy?!  Dzielna jesteś!
- Wygląd jest nieważny!- upomniałam się. - To co, idziemy poćwiczyć i kogoś poderwać?
- Idziemy!

*na siłowni*

- Patrz jakie ciacho!- Jane wskazała na średniego wzrostu bruneta.- Nina, oto twoja ofiara! Spróbuj poderwać tego kolesia!
- Wygram zakład, jeśli ten chłopak się we mnie zakocha, tak? No dobra...
Zaczęłam iść w stronę nieznajomego, choć mam wrażenie, że nie jest mi taki 'nieznajomy' skądś go kojarzyłam, tylko nie wiedziałam do czego go przyczepić.
- Sorry, jestem NI...COL. - stwierdziłam, że lepiej nie będę podawała swojego prawdziwego imienia. - Pomożesz mi? Nie wiem, jak ćwiczyć na tych sprzętach...
- Jasne, nie ma sprawy! - chłopak zaczął mi wszystko tłumaczyć, po pięciu minutach nie było już tak źle.
- Widzisz, to wcale nie jest takie trudne! - uśmiechnął się.
- Tak! Wszytko świetnie wytłumaczyłeś, że nawet taka ciamajda jak ja załapała. Dzięki!
Im dłużej spędzałam z nim ten czas, tym bardziej zaczynał mi się podobać! Przecież to jest tylko zakład! Wcale nie mogę tego zrobić...
- Może umówimy się i... razem poćwiczymy? Podam ci mój numer. - powiedział a mi zrobiło się słabo z wrażenia.
- Chętnie! - ucieszyłam się i właśnie wtedy zdałam sobie, że jest chyba za późno na 'odkochanie się'.    
- Tak w ogóle... jestem Mario! - podał mi dłoń.
Teraz to już w ogóle zaczęły fruwać po moim brzuchu motylki.


Dzień później

*kawiarnia*

 -Mówię ci! Ten Mario jest świetny! No i tak jak myślałam- wygląd wcale nie jest najważniejszy. Gdybym była gburowatą ślicznotką, szybko by mnie spławił.
- Tylko się nie zakochaj! - upomniała mnie Jane. - Pamiętaj, że to zakład!
- Chyba za późno. - wycedziłam.
- Pamiętaj, że niedługo znowu będziesz sobą - śliczną Niną, a nie brzydulą Nicol.
- Ale ja nic na to nie mogę poradzić.- na mojej twarzy zawitał grymas smutku. Musiałam trochę ochłonąć. - Może wracajmy już... - poprosiłam koleżankę.
Wstałyśmy z krzeseł i zmierzałyśmy już w stronę wyjścia, kiedy nagle ktoś na mnie wpadł..
- Sory! - powiedziałam.
- Nic nie szkodzi. Ee... Chwileczkę... czy my się przypadkiem skądś nie znamy?
Oj! Nie jest dobrze! I co tu teraz powiedzieć?! Chyba najlepiej będzie jak szybko stąd wybiegnę... tak tak, to chyba najlepszy pomysł.
Wyleciałam jak głupia, nie patrząc co dzieje się z tyłu.
- Nina! Zaczekaj! - Jane mnie wołała... o mały włos a kompletnie bym o niej zapomniała.

Tydzień później

Z Mario spotykam się codziennie, oczywiście jako Nicol. Kiedy spotkaliśmy się raz po tym incydencie w kawiarni ciągle wypytuje, czy aby nie mam na pewno siostry bliźniaczki.
Ale ja już tak dłużej nie mogę - chcę mu powiedzieć, kim jestem na prawdę i chcę to zrobić właśnie dzisiaj.

*park*

- Cześć Mario! - krzyknęłam z oddali.
- Nicol? To ty?! - chyba się zdziwił... rozumiem go... na początku sama nie mogłam się przyzwyczaić do wyglądu brzyduli.
- Tak to ja! - zaśmiałam się. - Aparat ortodontyczny i okulary nie były prawdziwe, ale mój charakter i poczucie humoru to autentyki. A na imię mi Nina! To właśnie prawdziwa ja. - uśmiechnęłam się. Mam nadzieje, że zły nie będzie.
- Ty i Nicol to jedna i ta sama dziewczyna...?! Jeśli tak to jestem podwójnym szczęściarzem! I nie obraź się, jeśli od czasu do czasu nazwę cie Nicol. - zaśmiał się. - Czyli jednak widziałem cie tam w kawiarni...
-Tak, to byłam ja - Nina. - mrugnęłam okiem.
-Ja w sumie też ci czegoś nie powiedziałem...
Byłam w szoku! Skoro ja miałam przed nim taką tajemnicę, to jaką on...?!
- Jestem piłkarzem. - zaśmiał się.
- To dlatego gdzieś cie już widziałam. - wybuchłam śmiechem.
- Tak słodko się śmiejesz. - zawstydziłam się lekko, a on mnie pocałował.

***

Teraz jestem ogromnie szczęśliwa! Mam wspaniałego chłopaka - no dobra parę dni temu oświadczył mi się. Wychodzi na to, że teraz jest moim narzeczonym. Tak w ogóle spodziewamy się dziecka. Jeśli to będzie dziewczynka już wiemy jak damy jej na imię - Nicol oczywiście.

__________________________

Imagin o Mario dla   Ni tusia

 Mam nadzieję, że nie jest zły... ;)     

piątek, 5 lipca 2013

13. Nathan Sykes


Natalie siedziała ze swoim najlepszym przyjacielem w jego domu na przedmieściach Londynu.
Siedzieli oglądając jakiś nudny program telewizyjny.
Nagle w telefonie chłopaka odezwał się dzwonek oznajmiający otrzymanie nowej wiadomości.
Po odczytaniu jej Natan uśmiechnął się i wysłał tylko odpowiedź w postaci słowa „Dziękuję”
- Nie nudzi ci się? – spytał nagle dziewczynę.
- Może trochę.- odwróciła się w jego stronę.
- Masz ochotę na małą wycieczkę rowerową.
- Jasne. – podniosłą się z kanapy – Tylko gdzie?
- O to już się nie martw. – złapał dziewczynę za rękę i poszli wyciągnął rowery z garażu.
- To powiesz mi gdzie jedziemy? – spytała.
- Niespodzianka. – przytulił ją i za chwilę obydwoje kierowali się już w stronę tajemnego dla dziewczyny miejsca.
Po drodze śmiali się, wspominali śmieszne historie. Dziewczyna jeszcze kilka razy próbowała wyciągnąć z Nathana gdzie się kierują. Lech chłopak pozostawał na te pytania obojętny.
Po około 20 minutach jazdy pozostawili rower przy samotnym drzewie.
- Muszę Ci zasłonić oczy. – uśmiechnął się i zawiązał niebieską chustkę.
Złapał swoją przyjaciółkę za rękę i prowadził ją w przygotowane przez jego przyjaciół i siostrę miejsce.
- Kiedy mi to ściągniesz? – pytała śmiejąc się dziewczyna.
- Za momencik.
Przeszli jeszcze kawałek.
- Już.
Dziewczyna zobaczyła, że stoją na pomoście nad stawem. Niedaleko był mały lasek. A wszędzie dookoła zielone łąki. Pomost przystrojony był kolorowymi lampkami. Na nim leżał koc i koszyk.
- Pięknie tu. – powiedziała dziewczyna i przytuliła chłopaka.
- Wiem. Zrobimy tu sobie noc pod gwiazdami. – uśmiechnął się szeroko chłopak.
- Jakaś konkretna okazja?- spytała odrywając się od niego.
- 6 rocznica naszej przyjaźni.
- O mój Boże zapomniałam. Przepraszam.
- Nie ważnie. W tym roku to ja pamiętałem. – podszedł bliżej i ucałował ą w czoło. – Zatańczymy? –spytał
- Jak bez muzyki? –zaśmiała się Natalie.
- Poczekaj chwilę. – Nathan wyciągnął z koszyka małe radyjko. Z którego chwile później płynęła piosenka „I’ve had ( thetime of my live)” .
- Moja ulubiona piosenka. – uśmiechnęła się dziewczyna i przymknęła oczy.
Chłopak podszedł bliżej i przytulił do siebie Natalie.
- Wiesz, że Olaya ze mną zerwała? – spytał w połowie piosenki.
Olaya – wróg Natalie numer jeden. Nie lubiła jej dlatego, że pojawiła się w życiu Nathana w momencie gdy dziewczyna była gotowa wyznać przyjacielowi co naprawdę czuje. Z resztą obie pałały do siebie nienawiścią.
- Dlaczego? – spytała próbując ukryć nutę radości w głosie.
- Dowiedziała się, że kocham inną. – wyszeptał cicho.
- Co to za szczęściara? – spytała lekko zawiedziona.
-Później Ci ją przedstawię. – znowu stchórzył.
Dlaczego oboje bali się powiedzieć prawdy? Przecież oboje się kochali. Dla Natalie to Nathan a dla Nathana to Natalie była najważniejszą osobą w życiu.
Gdy skończyła się piosenka, oboje usiedli na kocu.
- Co tu masz ciekawego? – spytała dziewczyna zaglądając do środka.

Po opróżnieniu części koszyka, przyjaciele spacerowali brzegiem stawu.
Dziewczyna nie miała zbyt dobrego humoru i próbowała to ukryć przed Nathanem. Jednak chłopakowi coś nie pasowało w jej zachowaniu.
-Natalie czy coś się stało? –spytał – Jesteś na mnie zła?
- Trochę. – odpowiedziała niewyraźnie.
- Dlaczego?
- Bo nie chcesz mi powiedzieć, jaka dziewczyna odbiera mi najlepszego przyjaciela. – próbowała obrócić wszystko w żart.
- Chodź. – pociągnął ją za ręką i podeszli bliżej brzegu tak, że ich postacie odbijały się w wodzie. – Widzisz tą dziewczynę tu? – spytał pokazując na jej odbicie. Dziewczyna tylko pokiwała głową. – To ona.
- Co? – Natalie nie mogła w to uwierzyć. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, ale łzy szczęścia. 
- Ej, dlaczego płaczesz?
- Bo… Nath… Ja też Cię kocham.

- Choć do mnie. – przytulił ją i ucałował w czoło. – Nie płacz już, dobrze? – otarł jej łzy. Jedną ręką złapał dziewczynę za podbródek, uniósł jej twarz i delikatnie pocałował. 
____________________________________________________________________
Imagin 13 mam nadzieję, że nie pechowy ;)
Dla : 
Natalia.♥ 
Przepraszam że tak długo ;( 
Nie wiem czy lubisz utwór, który wybrałam ale to było pierwsze co mi przyszło do głowy.